Sunday 30 September 2018

128/156. "Miss Sherlock"

Niespodziewanie udało mi się stworzyć pomost między dwoma projektami czytelniczymi: queerowym wrześniem oraz japońską jesienią. Od razu oświadczam, że nowelizację serialu Hulu Asia i HBO Miss Sherlock czytałam zdecydowanie z myślą o PIERWSZYM z wymienionych projektów.

O co chodzi? Jak można się domyślić, o kolejną wersję Sherlocka Holmesa. Tym razem twórcy pobawili się płcią bohaterów jeszcze bardziej, niż w przypadku Elementary: zarówno Sherlock (Sara Shelly "Sherlock" Futaba), jak i Watson (Wato Tachibana: powiedz Wato-san bardzo, bardzo szybko, i wszystko się wyjaśni) są, jak można się domyślać na podstawie tytułu, grani przez kobiety.

I to JAK.

Niniejszym oznajmiam, że grająca Sherlock (dziwnie się to pisze bez męskiej końcówki) Yuko Takeuchi jest przegenialną aktorką. Ma ten rodzaj nadaktywności, osiąganej przy użyciu minimum środków wyrazu, który z miejsca czyni ją wiarygodną w roli lekko autystycznej pani detektyw w zabójczych szpilkach. Dla mnie osobiście ważny jest również fakt, że Yuko wygląda tak:

- a moja miłość absolutna, Yuki (Yuri) Amami, tak:

(Nie, nie mylicie się - to jest Mjolnir. Yuri robiła japoński dubbing Heli w Ragnaroku, i śmiem twierdzić, że kompletnie zakasowała panią Blanchett).

Ale nie o tym mowa. (No dobrze, nie tylko o tym.) Do brzegu, do brzegu.

O serialu Miss Sherlock dowiedziałam się z zajawek, jakoś tak w ubiegłym roku, i z utęsknieniem czekałam na jego premierę. (Ważna informacja: Miss Sherlock możecie obejrzeć na HBO Go. Nie trzeba się bawić w poszukiwanie nieprawomyślnych wersji w otchłaniach internetów, o którym to procederze wierchuszka HBO wie, i nawet nawiązuje to nielegalnego streamingu w swoich tweetach. Urocze.) Podczas lipcowego pobytu w Japonii weszłam na moment do dworcowej księgarni, i wpadłam prosto na półkę z nowelizacją - świeżo spod prasy drukarskiej - w związku z czym postanowiłam, że przeczytam książkę zanim obejrzę serial, nawet jeżeli wersja drukowana powstała na kanwie scenariuszy siedmiu z ośmiu wyemitowanych odcinków, a nie odwrotnie.

Już podczas zapoznawczego czytania w shinkansenie relacji Himeji-Mishima, stało się jasne, że mamy tutaj do czynienia z wersją historii jak najbardziej legitymizującą wszelkie "napięcia" między Sherlock a Wato - kłaniają się pojęcia w rodzaju JohnLock z okolic Sherlocka BBC, czy filmów z RDJ-em i Judem Law. I oto nagle okazuje się, że można zajrzeć do głowy Sherlock, i znaleźć tam rzeczy, które w pełni potwierdzają teorię o zacieśnianiu związków międzyludzkich poprzez wspólne rozwiązywanie zagadek kryminalnych. Miss Sherlock napisana jest zgrabnie i z polotem, a wewnętrzne monologi bohaterek dokładają dodatkową warstwę znaczeniową do tego, co widzimy na ekranie (a cóż to jest PRZESTRZEŃ OSOBISTA? Nie znam, nie słyszałam.) I to się, proszę Państwa, trzyma przysłowiowej kupy, i buduje zupełnie nową dynamikę wewnątrz duetu Sherlock/Watson.

Książka i serial zachowują pewne elementy kanonu stworzonego przez Conan Doyle'a. Sherlock gra na wiolonczeli (znakomity wybór IMHO) i jest desperacko uzależniona od czekolady (oraz, w mniejszym stopniu, od kawy). Wato dopiero co wróciła z wolontariatu w Syrii, który mocno przewartościował jej podejście do pracy lekarza. Sherlock ma genialnego brata (Kento Futaba na premiera!), a współpracujący z nią detektyw Reimon z tokijskiej policji to zdecydowanie mój ulubiony Lestrade. Nie trzeba go oglądać w serialu (choć poleca się to uczynić), żeby wiedzieć, że to z gruntu dobry i uczciwy człowiek, którego lubi się od pierwszego momentu.

Warto również dodać, że Miss Sherlock ma także swojego "Andersona" - tutaj nazywa się Shibata, i jest młodszym detektywem grającym rolę chłopca na posyłki Reimona. Przepięknie napisana postać.

Co nowego wprowadza się do kanonu? Przełożenie wielu drobnych spraw (rozdziałów = odcinków) na jeden spójny obraz Wielkiej Zagadki. Bardzo sprytnie pokazane lęki i fobie dręczące współczesne społeczeństwo japońskie. Przeciwnika, z którymi trudno jest walczyć, ponieważ dysponuje wyjątkowo niekonwencjonalną bronią.

I jeszcze, w nawiązaniu do mojego projektu: dziesiątki przypadków kontemplowania "idealnej" urody Sherlock przez zauroczoną Wato. Co najmniej tyle samo rozważań Sherlock - wycofanej, autystycznej, egocentrycznej - na temat tego, co, jak i komu zrobi, jeżeli Wato zostanie wyrządzona jakakolwiek krzywda. Dodajmy do tego warstwę wizualną (poważnie - obejrzyjcie choć jeden odcinek serialu, i spróbujcie mi udowodnić, że się mylę), oraz opinie obu aktorek na temat relacji łączącej ich bohaterki - i oto mamy przepis na świetnego Sherlocka, ze znakomitą historią i sprawnie odświeżonymi postaciami. Nie zachęcam zatem do przeczytania nowelizacji - chyba że znacie japoński, w którym to przypadku: go for it! - ale serial polecam gorąco, machając radośnie wszystkimi kończynami.

No comments:

Post a Comment