Z antologiami opowiadań jest trochę tak, jak z pudełkami czekoladek. Między marcepanem i musem z ciemnej czekolady zawsze musi się znaleźć przesłodzony karmel, lub orzech laskowy, który chce człowieka zabić.
Albo, no, wiecie. Odwrotnie. Wszystko zależy od indywidualnych upodobań.
Moja dalece indywidualna opinia na temat opowiadań zamieszczonych w antologii Inne światy brzmi następująco: cztery rzeczy otarły się o literacką perfekcję, dwie zabolały mnie jak leczenie kanałowe, reszta uplasowała się w wyższej strefie stanów średnich.
Umówmy się od razu, że Dukaj piszący o Japonii nie mógł mi się nie spodobać. Owszem, znalazłoby się parę drobiazgów do poprawienia, ale wynikają one wyłącznie z mojego "zawodowego" czepiactwa (skąd te zmiany i nieścisłości w stosowaniu transkrypcji na romaji? dlaczego niektóre imiona i nazwiska są odmieniane, a inne nie?). Tęskniłam za takim Dukajem i jego światotwórstwem, więc zakładam, że mogę być nieobiektywna. Podobną nieobiektywność wyczuwam w przypadku Jakuba Małeckiego - Idzie niebo rezonuje na częstotliwości, którą odbieram (jako czytelnik) instynktownie, i dostrajam się do niej prawie automatycznie. Dużą przyjemność sprawiło mi też około-wilkołacze opowiadanie Łukasza Orbitowskiego: pomijając sam aspekt nadnaturalny, świetnie oddało wielkość i miałkość ludzkiej psychiki, i za to bardzo Autorowi dziękuję. Niespodziewanie pozytywnie odebrałam również opowiadanie Jakuba Żulczyka: świetny pomysł, dobrze oddany klimat wybranego obrazu Różalskiego, "jędrny" tekst i komediowa puenta, której się po tym Autorze nie spodziewałam, być może - niesłusznie.
I to w zasadzie koniec, jeżeli chodzi o rzeczy wybitnie mi się w Innych światach podobające. Reszta opowiadań sprawiła na mnie wrażenie tyleż poprawnych, co nie zapadających w pamięć; nie, nie do końca tak - panie Jadowska i Kańtoch sięgnęły po interesujące aspekty społeczno-kulturowe, i jeśli chwilę pomyślę, jestem w stanie przywołać treść Ich opowiadań. Nie rozumiem natomiast, czemu twórcy antologii uparli się na włączenie do niej prac twórców z (nomen omen?) innych światów literackich. Trochę to smutne (niepoważne? żenujące?), gdy z utworów Sylwii Chutnik i Remigiusza Mroza zapadają człowiekowi w pamięć wyłącznie błędy ortograficzne i rzeczowe (pszczoła, Drodzy Moi, ma podobno czółka, nie czułki, i tymi czółkami gdzieś tam sobie gmera - a ponadto nie istnieje już coś takiego jak opus magnum, zastąpione niespodziewanie przez magnum opus). Zabrakło mi tutaj wyraźniejszego odniesienia się do "materiału źródłowego" w postaci rozbudowanych znaczeniowo i obfitujących w podteksty prac Jakuba Różalskiego - a czy nie na tym miało polecać zadanie dla Autorów?...
Krótko i na temat: Inne światy wydane są przepięknie; jeśli macie ochotę nabyć tę książkę ze względów estetycznych, z pewnością nie będziecie żałować. Jeśli wśród prac wchodzących w skład antologii znajduje się opowiadanie Waszego ulubionego autora, zapewne przyniesie Wam ono sporo czytelniczej satysfakcji. Ale jeżeli zamierzacie kupić Inne światy z myślą o wejściu w posiadaniu zbioru stuprocentowo doskonałych opowieści - delikatnie odradzam, i polecam "nieznaczne" obniżenie poprzeczki...
Choć w sumie - szkoda...
Albo, no, wiecie. Odwrotnie. Wszystko zależy od indywidualnych upodobań.
Moja dalece indywidualna opinia na temat opowiadań zamieszczonych w antologii Inne światy brzmi następująco: cztery rzeczy otarły się o literacką perfekcję, dwie zabolały mnie jak leczenie kanałowe, reszta uplasowała się w wyższej strefie stanów średnich.
Umówmy się od razu, że Dukaj piszący o Japonii nie mógł mi się nie spodobać. Owszem, znalazłoby się parę drobiazgów do poprawienia, ale wynikają one wyłącznie z mojego "zawodowego" czepiactwa (skąd te zmiany i nieścisłości w stosowaniu transkrypcji na romaji? dlaczego niektóre imiona i nazwiska są odmieniane, a inne nie?). Tęskniłam za takim Dukajem i jego światotwórstwem, więc zakładam, że mogę być nieobiektywna. Podobną nieobiektywność wyczuwam w przypadku Jakuba Małeckiego - Idzie niebo rezonuje na częstotliwości, którą odbieram (jako czytelnik) instynktownie, i dostrajam się do niej prawie automatycznie. Dużą przyjemność sprawiło mi też około-wilkołacze opowiadanie Łukasza Orbitowskiego: pomijając sam aspekt nadnaturalny, świetnie oddało wielkość i miałkość ludzkiej psychiki, i za to bardzo Autorowi dziękuję. Niespodziewanie pozytywnie odebrałam również opowiadanie Jakuba Żulczyka: świetny pomysł, dobrze oddany klimat wybranego obrazu Różalskiego, "jędrny" tekst i komediowa puenta, której się po tym Autorze nie spodziewałam, być może - niesłusznie.
I to w zasadzie koniec, jeżeli chodzi o rzeczy wybitnie mi się w Innych światach podobające. Reszta opowiadań sprawiła na mnie wrażenie tyleż poprawnych, co nie zapadających w pamięć; nie, nie do końca tak - panie Jadowska i Kańtoch sięgnęły po interesujące aspekty społeczno-kulturowe, i jeśli chwilę pomyślę, jestem w stanie przywołać treść Ich opowiadań. Nie rozumiem natomiast, czemu twórcy antologii uparli się na włączenie do niej prac twórców z (nomen omen?) innych światów literackich. Trochę to smutne (niepoważne? żenujące?), gdy z utworów Sylwii Chutnik i Remigiusza Mroza zapadają człowiekowi w pamięć wyłącznie błędy ortograficzne i rzeczowe (pszczoła, Drodzy Moi, ma podobno czółka, nie czułki, i tymi czółkami gdzieś tam sobie gmera - a ponadto nie istnieje już coś takiego jak opus magnum, zastąpione niespodziewanie przez magnum opus). Zabrakło mi tutaj wyraźniejszego odniesienia się do "materiału źródłowego" w postaci rozbudowanych znaczeniowo i obfitujących w podteksty prac Jakuba Różalskiego - a czy nie na tym miało polecać zadanie dla Autorów?...
Krótko i na temat: Inne światy wydane są przepięknie; jeśli macie ochotę nabyć tę książkę ze względów estetycznych, z pewnością nie będziecie żałować. Jeśli wśród prac wchodzących w skład antologii znajduje się opowiadanie Waszego ulubionego autora, zapewne przyniesie Wam ono sporo czytelniczej satysfakcji. Ale jeżeli zamierzacie kupić Inne światy z myślą o wejściu w posiadaniu zbioru stuprocentowo doskonałych opowieści - delikatnie odradzam, i polecam "nieznaczne" obniżenie poprzeczki...
Choć w sumie - szkoda...
No comments:
Post a Comment