Oto kolejna lekcja mojej nieustannie trwającej edukacji: podobnie jak postępki wbrew przyjętym zasadom, miłość między chłopcami najlepiej traktować zupełnie zwyczajnie.
Ujęcie pierwsze.
Jonathan ma pięć lat. Jego matka, młodsza od męża o niemal dekadę, roni ciążę. Twierdzi, że nie chciała drugiego dziecka, ale atmosfera w ich domu już nigdy nie będzie taka sama.
Ujęcie drugie.
Bobby ma dziewięć lat. Bierze połówkę kwasu i popija wino ze swoim szesnatoletnim bratem.
Brat Bobby'ego uprawia seks na cmentarzu, a kilka dni później przechodzi przez szklane drzwi tarasowe. Odłamek szkła uszkadza mu tętnicę.
Ujęcie trzecie.
Jonathan i Bobby, grzeczny chłopiec z dobrego domu oraz popalający trawkę miłośnik Jimiego Hendrixa, spotykają się w kolejce po boiad pierwszego dnia gimnazjum.
Ujęcie czwarte.
Jonathan wyjeżdża na studia do Nowego Jorku. Bobby mieszka z rodzicami Jonathana i pracuje jako cukiernik.
Ujęcie piąte.
Jonathan, głośny, ekspansywny, otwarty i kontrkulturowy, mieszka ze sporo od siebie starszą Clare, z którą hipotetycznie planuje mieć dziecko, pisze recenzje kulinarne dla laików do popularnego tygodnika i sypia z przypadkowo poznanym barmanem.
Bobby, wycofany, aseksualny, niepewny siebie i ukryty pod kiepską fryzurą i dziesiątkami polukrowanych tortów, przeprowadza się do Jonathana i Clare...
Dom na krańcu świata ukazał się w roku 1999, na długo przed wprowadzeniem do popularnego dyskursu pojęć w rodzaju aseksualizmu, poliamorii lub gender - Cunningham podejmuje te tematy niejako intuicyjnie, nie przypinając swoim bohaterom łatek i opisując ich niebanalne (jak na lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte, w których toczy się akcja powieści) wybory życiowe w sposób pozwalający każdemu z bohaterów na wyraźną artykulację jego pragnień i potrzeb. Bobby, Jonathan i Clare dążą teoretycznie do jednego punktu - jednej wersji szczęścia - ale gdy jest ono już w ich zasięgu, reagują na nie w zupełnie odmienny sposób, przewartościowując zupełnie swoje zapatrywania na życie, miłość i rodzinę. W dzisiejszych czasach, kiedy często ulegamy pokusie wygłaszania "sądów ostatecznych" na temat życiowych wyborów ludzi, z którymi współ-żyjemy, napisana dwadzieścia lat temu powieść Cunninghama niesie ze sobą zaskakujący powiew świeżości i wolności.
Powinno się o niej mówić zdecydowanie więcej.
No comments:
Post a Comment