Tuesday 18 September 2018

121/156: Alysia Abbott, "Tęczowe San Francisco"

Kiedy rodzice spotkali się po raz pierwszy na imprezie SDS-u [ruch uniwersytecki Studenci dla Społeczeństwa Demokratycznego], a mój ojciec powiedział matce, że jest biseksualny, ona odparła:
-To oznacza, że potrafisz kochać całą ludzkość, a nie tylko jej połowę.

Tęczowe San Francisco, wspomnienie Alysii Abbott o jej ojcu, Stevie - poecie, eseiście, działaczu LGBT - rozpoczyna się bardzo optymistycznym akcentem; im dalej w las, tym trudniej jest jednak  doszukać się czytelnikowie podobnej radości i optymizmu. Z pozoru wszystko jest kolorowe i pełne słońca: Alysia dorasta pod opieką ojca - jej matka zginęła w wypadku samochodowym - który stara się zapewnić jej jak najszczęśliwsze dzieciństwo. Problem w tym, że mimo najszczerszych chęci nie wszystko udaje się tej rodzinie tak, jak by tego pragnęła. Alysia jest inna niż jej koleżanki - te z "normalnych" domów, nie dzieci-queer - i bardzo długo dochodzi do takiego stanu ducha, w którym poczytywać sobie będzie tę inność za atut, a nie za coś życiowo obciążającego i stawiającego ją na przegranej pozycji względem rówieśników.

Steve Abbott niewątpliwie kocha swoją córkę - ale z prowadzonych przez niego dzienników, których obszerne fragmenty Autorka przytacza w ciągu narracji, wynika wyraźnie, że chwilami żałuje swojej decyzji o samodzielnym zaopiekowaniu się córką po przedwczesnej śmierci żony (pomoc w tym względzie ofiarowali mu teściowie, "normalsi" ze Środkowego Zachodu). Alysia jest dla Steve'a bardzo ważna, i poświęca jej bardzo wiele czasu i energii - ale z drugiej strony nie potrafi ani nie chce zrezygnować ze swoich marzeń o życiu poety, aktywisty i członka bohemy; nie chce również poświęcać swojego życia prywatnego na ołtarzu opieki nad dzieckiem... ale z drugiej strony, najbardziej podobają mu się młodzi, nieodpowiedzialni chłopcy, którzy (z jednym chlubnym wyjątkiem, choć i ta historia nie kończy się szczęśliwie) nie chcą brać czynnego udziału w wychowywaniu córki partnera.

Dzieciństwo i wczesna młodość Alysii to okres częstych przeprowadzek, braku stabilności i - pomimo przebijającej z kart książki wzajemnej czułości okazywanej sobie przez ojca i córkę - narastania nieporozumień, które popchną Alysię do wyboru college'u na drugim końcu kraju (w Nowym Jorku) oraz do późniejszego wyjazdu na stypendium do Paryża. Życie, jakie Alysia układa sobie we Francji, jest bardzo mieszczańskie i przyziemne w porównaniu z tym, które prowadziła u boku ojca - być może takiego rodzaju stabilności potrzebowała po okresie nieuporządkowanego, szalonego uczestniczenia (nie zawsze chętnie i z entuzjazmem) w życiu bohemy spod szyldu queer. Nie jest jej jednak dane cieszyć się tym spokojem zbyt długo: jej ojciec, stosując dość niewybredny szantaż emocjonalny (do którego uciekał się od najwcześniejszych lat życia córki - jeżeli nawet Autorka nie mówi o tym wprost, dla czytelnika fakt ten jest jasno widoczny), ściąga ją z powrotem do San Francisco i wtłacza w rolę opiekunki, kiedy wchodzi w fazę "pełnego" AIDS.

Tę część książki, kodę i podsumowanie, można czytać na wiele sposobów, współczując Alysii, współczując jej ojcu, dezaprobując jej podejście lub jego roszczeniowość. Dla mnie osobiście czytanie o ostatnich miesiącach życia Steve'a było bardzo męczące - w dużej mierze dlatego, że konfrontacja z cierpieniem wyciągnęła z obojga bohaterów to, co najgorsze, zamiast tego, co najlepsze.

Niewiele tęczy, blasku i kolorów odnalazłam w książce Alysii Abbott - jest to zdecydowanie najsmutniejsza, i najbardziej odczarowująca społeczność queer książka, jaką przeczytałam w ramach tego projektu.

No comments:

Post a Comment