Wednesday, 29 August 2018

107/156. Zdzisław Beksiński: “Dzień po dniu kończącego się życia. Dzienniki, rozmowy”


Będzie krótko, bo i książkę (skądinąd, pokaźnej objętości) przeczytałam na dwa „rzuty”: o wiele bardziej zainteresował mnie „segment” zawierający rozmowy tyczące się osoby i życia Zdzisława Beksińskiego, niż Jego dzienniki. Sprawdza się w nich schemat często przywoływany w przypadku artystów przodujących w jakiejś dziedzinie sztuki: znakomite operowanie pewnymi środkami wyrazu nie zawsze przekłada się na podobną biegłość w innych formach wypowiedzi. Beksiński był wielkim malarzem i grafikiem – ale o własnym życiu prywatnym i zawodowym pisać albo nie chciał (choć w takim razie – po cóż byłby mu przez lata prowadzony dziennik?), albo nie potrafił. Dzienniki prowadzone w burzliwym okresie życia Artysty – przedstawiony fragment obejmuje okres od wczesnych lat dziewięćdziesiątych (a więc jeszcze za życia Zofii i Tomasza Beksińskich) do dnia śmierci Zdzisława Beksińskiego – dotyczą w lwiej swej części bieżącej pogody, parametrów pożądanego przez Piszącego sprzętu komputerowego, skrupulatnie wyliczanych dolegliwości zdrowotnych oraz kolejnych wersji listów pisanych przez Artystę do marszanda. Jeżeli zatem sięgacie po tę książkę w nadziei zyskania wglądu w umysł Artysty, i pogłębienia Waszego zrozumienia dla Jego dzieł i/lub życia wewnętrznego – ze swojego, wybitnie subeiktywnego punktu, serdecznie Wam odradzam tę lekturę. Ukończyłam ją, co prawda, bardzo szybko – ale w żadnym razie nie mogę powiedzieć, żebym poczuła się nią ubogacona.

Krótko i na temat: więcej dowiedziałam się z tej części książki, w której osoby postronne mówiły o swoim doświadczeniu znajomości ze Zdzisławem Beksińskim, niż ze słów samego Artysty. Pozostaję zatem przy nabożnej kontemplacji Jego obrazów, i godzę się z tym, że więcej już nie zrozumiem.

No comments:

Post a Comment