Tuesday, 9 October 2018

Marta Kisiel: „Pierwsze słowo”. Niech się stanie...!

Powiedzieć, że słowa mają moc, to nic nie powiedzieć. Ilekroć słowa objawiają się w wielkiej masie, zaczynają stwarzać i przekształcać rzeczywistość, budując ją na nowo z elementów wyobraźni piszącego. W mnogości siła – tym bardziej należy zatem podziwiać umiejętność tworzenia form krótkich, objawiających te same właściwości.

Czy Marta Kisiel umie tworzyć formy krótkie – a mówiąc wprost: pisać opowiadania? Sama Autorka twierdzi, że niekoniecznie. Ja mam nieskrywaną przyjemność nie zgodzić się z Nią, przedstawiając w formie dowodu wydany przez Uroboros zbiór Pierwsze słowo, który trafi na półki księgarń 17. października (czyli, z perspektywy mnie piszącej, za tydzień z małym haczykiem). Na przestrzeni jedenastu opowiadań, zarówno nawiązujących do stylistyki znanej z dłuższych form pióra Au/łtorki, jak i niespodziewanych wycieczek w kierunku innych odmian gatunku zwanego roboczo fantastyką, z pewnością uda Wam się ocenić, jak też przemawiają do Was te krótsze, bardziej skondensowane formy.


Mnie się podobają piosenki, które już kiedyś słyszałam, albo: kogo my tu mamy?

Dla tych, którzy niechętnie wychodzą z raz zagarniętej strefy komfortu, mam znakomite wieści: Pierwsze słowo zawiera zarówno Dożywocie (opowiadanie, od którego tak wiele się zaczęło…), jak i nagrodzoną Zajdlem (Ałtorka nie umie w opowiadania, tak?...) Szaławiłę, pierwotnie dołączoną do drugiego wydania powieściowego Dożywocia: oto odpowiedź na bolączki tych, którzy, nabywszy ongiś wydanie pierwsze, nie planowali kupować drugiego – a Szaławiłę mieć w wersji papierowej pragnęli.

Dla tych, którzy strefę komfortu opuszczają raczej chętnie, poszukując nowych doznań i bodźców, mam równie wspaniałe wieści: w Pierwszym słowie czekają na Was opowiadania spod znaku (między innymi) horroru, wiktoriańskiej opowieści grozy, pastiszu gatunkowego, przetwarzania motywów znanych z mitologii – a przypominam, że to wszystko w ramach zaledwie jedenastu utworów, szczupłych objętościowo, acz pojemnych znaczeniowo.

Nie będę Wam polecać konkretnie któregoś z opowiadań, ponieważ rozpiętość gatunkowa między nimi jest, jako się rzekło, znaczna - a ilu czytelników, tyle opinii, i najlepiej będzie, jeśli sięgniecie po Pierwsze słowo i wyrobicie sobie na jego temat własne zdanie. Natomiast gdybym miała wybrać subiektywną Świętą Piątkę (nie dało się zawęzić do trzech, nie i już) spośród zawartych w zbiorze opowiadań (czytanych przeze mnie premierowo...), wyglądałaby ona mniej więcej tak:

Tytułowe Pierwsze słowo - o którym myślałam, że (krótkim będąc) niczym mnie nie zaskoczy, a skończyłam lekturę cała roztelepana, ze szczęką spoczywającą miękko na podołku. Przeżycie Stanisława Kozika - w ramach autorefleksji, i próby uchronienia się przed podobnym losem. W zamku tej nocy... - ponieważ Ałtorka znakomicie bawi się tutaj konwencją, a Jej upodobanie do romantyzmu owocuje tu w sposób piękny i perfidnie złośliwy zarazem. Miasto motyli i mgły - najpierw nie wiedziałam, o co chodzi, a potem żałowałam, że nie zrobiła się z tego pełnowymiarowa powieść, i że nie dane mi było dowiedzieć się więcej o przedstawionym tutaj świecie i ramach, w jakich funkcjonuje. Rozmowa dyskwalifikacyjna, podstawowy tekst, jaki powinno się dawać do przeczytania początkującym autorom fantastyki. I wreszcie - Nawiedziny, za pewne nawiązanie popkulturowe, które wyraźnie pokazuje, żeśmy są z Ałtorką z jednego rocznika, i wyrastałyśmy na tych samych serialach. Ot, rzekłam.


Kocia starszyzna, w postaci Jej Wysokości, obwąchała książkę z dużym zainteresowaniem.
I co jeszcze mogę rzec? Na pewno znacznie poszerzyłam swój sposób myślenia o Marcie Kisiel oraz uprawianej przez Nią literaturze. Ucieszyłam się ze spotkania z ulubionymi bohaterami, i poznałam nowych, z którymi chętnie spędziłabym więcej czasu. Wreszcie - ostatecznie i nieodwołalnie nie zgodziłam się z Autorką-Ałtorką: Marta Kisiel opowiadania pisać potrafi, i oby robiła to jak najczęściej.

Z poważaniem, oczekując na kolejny zbiorek - Wróżka Klonowa.

Jak zwykle kłaniam się Wydawnictwu Uroboros, dziękując za owocną współpracę!

No comments:

Post a Comment