Monday, 18 June 2018

77/104. Jacek Leociak, "Młyny Boże"

Na moim instagramowym profilu widnieje bardzo ładne zdjęcie tej książki. To takie trochę odczarowywanie rzeczywistości, albowiem Młyny Boże ładną książką nie są. Ważną, potrzebną, wielowymiarową - owszem. Ale ładną: w życiu.

Musimy sobie, jako naród, pozwolić na "odczarowanie" pewnych mitów. Przyznać, że istniało coś takie jak polskie obozy koncentracyjne: miejsca, których nazwa nie wynika wyłącznie z położenia geograficznego - po szczegóły odsyłam do Małej zbrodni, czytanej przeze mnie na początku tego roku. Musimy również z pokorą przyznać, że - mimo wielkiej odwagi znacznej części społeczeństwa - nie wszyscy Polacy okazali się na tyle szlachetni, odważni, lub zwyczajnie ludzcy, aby ratować Żydów przed zagładą. W Kościele katolickim można natomiast było zaobserwować tak postawy skrajnie heroiczne, jak i skrajnie antysemickie. Jacek Leociak obrał sobie za cel przedstawienie tych drugich, rzadziej wspominanych w dyskursie dotyczącym postawy polskiego duchowieństwa i świeckich wobec okupanta wyżynającego w pień naród żydowski. Postawy, osoby i fakty opisane są w Młynach Bożych w sposób emocjonalnie nacechowany - zaiste, trudno byłoby zachować w tej sytuacji całkowitą bezstronność i zimną krew - ale oparty na faktach, nie na spekulacjach czy osobistych przekonaniach, do których naginana jest rzeczywistość zastana. To jedna z tych książek, które otwierają człowiekowi oczy na dwuznaczność sytuacji przedstawianych zazwyczaj mocno jednoznacznie - i już za sam ten fakt Autorowi należą się wyrazy uznania.

Polecam, uprzedzając zarazem, że nie będzie to łatwa lektura...

No comments:

Post a Comment