Po lekturze drugiej tomu przygód
Idy Brzezińskiej – szamanki od umarlaków – nie mogę się pozbyć wrażenia, że
jest to jedna z najlepiej osadzonych w rzeczywistości historii z nurtu
polskiego fantasy. I mówię to z całą odpowiedzialnością, pomimo że w Demonie Luster aż roi się od
nadnaturalnych istot, równoległych wymiarów i obrazowania rodem z japońskiej popkultury
(czy tylko mi lektura powieści Martyny Raduchowskiej stawia przez oczyma klatki
z demonicznych anime? Już Gryzak
wydawał mi się niezwykle podobny do japońskiego lisa, a wrażenie czerpania
przez Autorkę z estetyki japońskiej nasiliło się w miarę rozwoju akcji – za co serdecznie
Jej dziękuję).
Gwoli przypomnienia: Ida Brzezińska, potomkini znamienitego magicznego rodu, przeznaczona była do wielkich celów - a konkretnie, do poślubienia mężczyzny o znakomitych koneksjach oraz do wielkiej kariery politycznej. Na przekór tym planom stanął kompletny brak uzdolnień magicznych u Idy - a także marzenia samej zainteresowanej, która o wiele cieplej myślała o karierze psychologa, niż o upolitycznionych gierkach w kuluarach magicznego parlamentu. Dopięła swego o tyle, że - uciekłszy z domu - dostała się na psychologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Później wszystkie plany wzięły koncertowo w łeb.
Ida została szamanką od umarlaków: osobą łączącą w sobie zdolności medium i banshee, a zajmującą się przeprowadzaniem dusz ludzi, których śmierć zobaczyła w proroczej wizji, na przysłowiową "drugą stronę". Pech (co ważne dla akcji - pojmowany jak najbardziej materialnie) chciał, że pierwszym "delikwentem", jaki trafił pod jej profesjonalną opiekę, okazał się czarodziej zaangażowany w czarnomagiczne eksperymenty. Jego dusza zaginęła w lustrzanym piekle, wymiarze stworzonym przez niejakiego Kusiciela: a Ida, która niebacznie złożyła żonie zmarłego wieczną przysięgę, stanęła przed niewesołą alternatywą - albo odnajdzie i przeprowadzi zagubioną duszę maga... albo utraci własną, i pogrąży się w niebycie.
Demon luster to opowieść o przygotowaniach do "akcji ratowniczej" dla zagubionej duszy maga Mikołaja. I tutaj pojawia się pierwszy zdecydowany plus dla Autorki: naszej bohaterce nic nie przychodzi łatwo (jak to miewa miejsce w wypadku heroin z kategorii 'Mary Sue'), ale także nie odnosimy wrażenia, że Autorka znęca się niepomiernie nad stworzonymi przez siebie postaciami (kaszl, Małe życie, kaszl). Ot, po prostu: Ida ma przed sobą wyjątkowo trudne oraz potencjalnie niebezpieczne zadanie, więc stara się przygotować do niego możliwie jak najlepiej. Przygotowania te zajmują znaczną część książki, ale bynajmniej się nie dłużą - Autorka wprowadza nowe postacie drugoplanowe (Skittles!) i rzuca nowe światło na skomplikowaną przeszłość bohaterów, których poznaliśmy w Szamance. Sama konfrontacja z Kusicielem zajmuje stosunkowo niewielką (objętościowo) część książki, ale stanowi znakomite zwieńczenie wysiłków bohaterów.
Ci zaś (bohaterowie, znaczy) dalecy są od ideału. Niektórzy postępują wybitnie małostkowo i nieprzyjemnie. Nie wszyscy lubią Idę - kolejny ważki argument na korzyść książki: za dużo przyszło mi w życiu przeczytać o pięknych, uzdolnionych bohaterkach, Ulubienicach Wszystkich - i nie wszyscy chcą, aby jej plan się powiódł. Sama Ida również ma wątpliwości co do sensu podejmowanych przez siebie działań - i nie jest przekonana, czy proponowana jej dalsza... ścieżka kariery... to aby najlepszy z możliwych planów działania.
Bardzo pozytywną, orzeźwiającą odmianą był również brak wątku natury romantycznej pomiędzy Idą a Chrup--tfu, Kruchym! Być może ta sytuacja ulegnie zmianie w kolejnych (bo będą, PRAWDA?...) tomach cyklu - ale, po pierwsze: nie jestem pewna, czy bym sobie tego tak do końca życzyła, i po drugie: bardzo przyjemnie obserwuje się ich relację na poziomie czysto przyjacielskim. Ciekawam bardzo, dokąd to wszystko doprowadzi...
I więcej Skittlesa poproszę! Ze Skittlesem utożsamiam się w każdym calu.
Gwoli przypomnienia: Ida Brzezińska, potomkini znamienitego magicznego rodu, przeznaczona była do wielkich celów - a konkretnie, do poślubienia mężczyzny o znakomitych koneksjach oraz do wielkiej kariery politycznej. Na przekór tym planom stanął kompletny brak uzdolnień magicznych u Idy - a także marzenia samej zainteresowanej, która o wiele cieplej myślała o karierze psychologa, niż o upolitycznionych gierkach w kuluarach magicznego parlamentu. Dopięła swego o tyle, że - uciekłszy z domu - dostała się na psychologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Później wszystkie plany wzięły koncertowo w łeb.
Ida została szamanką od umarlaków: osobą łączącą w sobie zdolności medium i banshee, a zajmującą się przeprowadzaniem dusz ludzi, których śmierć zobaczyła w proroczej wizji, na przysłowiową "drugą stronę". Pech (co ważne dla akcji - pojmowany jak najbardziej materialnie) chciał, że pierwszym "delikwentem", jaki trafił pod jej profesjonalną opiekę, okazał się czarodziej zaangażowany w czarnomagiczne eksperymenty. Jego dusza zaginęła w lustrzanym piekle, wymiarze stworzonym przez niejakiego Kusiciela: a Ida, która niebacznie złożyła żonie zmarłego wieczną przysięgę, stanęła przed niewesołą alternatywą - albo odnajdzie i przeprowadzi zagubioną duszę maga... albo utraci własną, i pogrąży się w niebycie.
Demon luster to opowieść o przygotowaniach do "akcji ratowniczej" dla zagubionej duszy maga Mikołaja. I tutaj pojawia się pierwszy zdecydowany plus dla Autorki: naszej bohaterce nic nie przychodzi łatwo (jak to miewa miejsce w wypadku heroin z kategorii 'Mary Sue'), ale także nie odnosimy wrażenia, że Autorka znęca się niepomiernie nad stworzonymi przez siebie postaciami (kaszl, Małe życie, kaszl). Ot, po prostu: Ida ma przed sobą wyjątkowo trudne oraz potencjalnie niebezpieczne zadanie, więc stara się przygotować do niego możliwie jak najlepiej. Przygotowania te zajmują znaczną część książki, ale bynajmniej się nie dłużą - Autorka wprowadza nowe postacie drugoplanowe (Skittles!) i rzuca nowe światło na skomplikowaną przeszłość bohaterów, których poznaliśmy w Szamance. Sama konfrontacja z Kusicielem zajmuje stosunkowo niewielką (objętościowo) część książki, ale stanowi znakomite zwieńczenie wysiłków bohaterów.
Jestem zagorzałą fanką ilustracji do książek Martyny Raduchowskiej. |
Ci zaś (bohaterowie, znaczy) dalecy są od ideału. Niektórzy postępują wybitnie małostkowo i nieprzyjemnie. Nie wszyscy lubią Idę - kolejny ważki argument na korzyść książki: za dużo przyszło mi w życiu przeczytać o pięknych, uzdolnionych bohaterkach, Ulubienicach Wszystkich - i nie wszyscy chcą, aby jej plan się powiódł. Sama Ida również ma wątpliwości co do sensu podejmowanych przez siebie działań - i nie jest przekonana, czy proponowana jej dalsza... ścieżka kariery... to aby najlepszy z możliwych planów działania.
Bardzo pozytywną, orzeźwiającą odmianą był również brak wątku natury romantycznej pomiędzy Idą a Chrup--tfu, Kruchym! Być może ta sytuacja ulegnie zmianie w kolejnych (bo będą, PRAWDA?...) tomach cyklu - ale, po pierwsze: nie jestem pewna, czy bym sobie tego tak do końca życzyła, i po drugie: bardzo przyjemnie obserwuje się ich relację na poziomie czysto przyjacielskim. Ciekawam bardzo, dokąd to wszystko doprowadzi...
I więcej Skittlesa poproszę! Ze Skittlesem utożsamiam się w każdym calu.
Do przeczytania "Demona luster" zachęcam we współpracy z wydawnictwem Uroboros, częścią Grupy Wydawniczej Foksal.
No comments:
Post a Comment