Saturday, 31 March 2018

39/52. Lavie Tidhar, "Stacja Centralna"

Od samego początku ogarnęło mnie uczucie... swojskiego osadzenia w języku powieści. Jak się okazało, nie było to uczucie bezpodstawne bądź przypadkowe: tłumaczenie Stacji centralnej popełnił bowiem pan Michał Jakuszewski: sporej części czytelników znany zapewne jako twórca spolszczeń powieści o Westeros, a mi osobiście kojarzący się z cyklem Kate Griffin o Matthew Swifcie (wciąż jedno z najlepszych urban fantasy, jakie miałam przyjemność czytać) oraz niektórymi powieściami Chiny Mieville'a.

Echa twórczości Mieville'a pobrzmiewają także w samej konstrukcji powieści Laviego Tidhara: Tel Awiw wzbogacony o kosmodrom (tytułową stacją centralną) mocno kojarzy mi się z Nowym Crobuzon, nie dając jednakowoż wrażenia wtórności czy powielania zastosowanych u Mieville'a rozwiązań. Dodatkową wartość znaczeniową tworzą sprawnie wkomponowane w fabułę - opowieść, ujmując sprawę w dużym uproszczeniu, o koegzystencji ludzi, Obcych, istot wirtualnych oraz wszelkich kombinacji form pośrednich - odniesienia do kultury i tradycji żydowskiej. Sposób, w jaki Tidhar wprowadził do książki weteranów wojen izraelskich, zrobił na mnie ogromne wrażenie i zachęcił do złożenia Autorowi czołobitności. Na pewno przełoży się to na poszukiwania kolejnych pozycji Jego autorstwa - internety podpowiadają, że będę w sobie utrwalać uczucie zachwytu - celem sprawdzenia, jak radzi sobie z innymi czasoprzestrzeniami. Nieśmiało roję sobie, że pewnie równie dobrze.

Aha - dużo jest w Stacji Centralnej treści aktualnie uznawanych za nieco nieprawomyślne. Małżeństwa jednopłciowe? Podejście do weteranów "wielkich i szczytnych" konfliktów? Konsekwencje in vitro? To wszystko czeka na Was u Laviego Tidhara. Polecam gorąco.

No comments:

Post a Comment