Z Jakubem
Małeckim jestem od Dygotu, i każda
kolejna Jego książka utwierdza mnie w przekonaniu, że mam przed sobą
fascynującą przygodę czytelniczą. Bardzo bym chciała, żeby ktoś nauczył
mnie operowania językiem (no pun
intended...) tak, jak on to robi. Bardzo bym także chciała potrafić
budować klimat opowieści równie plastycznie i sugestywnie, i równie mocno
wstrząsać czytelnikami. Scena z siekierą wywołała mu mnie niekontrolowany opad
szczęki, ponieważ WSZYSTKO było w niej zrobione absolutnie fenomenalnie. Howgh.
Jestem też zagorzałą wielbicielką
sposobu, w jaki Autor rozlicza się ze spuścizną drugiej wojny światowej, oraz
jego bezkompromisowych analiz dynamiki stosunków międzyludzkich – zwłaszcza obserwowanej
w obrębie najbliższej rodziny. W Rdzy
dochodzi do tego również studium relacji pomiędzy dwoma chłopcami, przechodzącej
od zagorzałej przyjaźni po równie gorącą nienawiść, a kończącej się... jeśli
nie pojednaniem, to w każdym razie: pogłębionym zrozumieniem motywacji drugiej
osoby. A wszystko to na przestrzeni zakreślonej przy użyciu niewielkiej ilości
słów, z których większość nie dotyka nawet tematu emocji i uczuć.
I to, Proszę Szanownych, jest piękne.
No comments:
Post a Comment