Thursday, 15 February 2018

Dość często upojone alkoholem dziewczę gadające z duchami: "Szamanka od umarlaków" Martyny Raduchowskiej

Wychodzi na to, że przejęcie "rodzinnego interesu" nie jest takim znowu najgorszym pomysłem na życie - nawet jeżeli wydaje nam się, że w ogóle nie mamy do niego drygu. Lepsze to niż wprowadzanie się w stan upojenia alkoholowego lub... rozmowy z duchami.

Ida Brzezińska, bohaterka powieści Martyny Raduchowskiej Szamanka od umarlaków, nie chce iść w ślady swoich rodziców. Rodzice jej są bowiem czarodziejami - wysoko postawionymi, dobrze skoligaconymi, zajmującymi się polityką czarodziejami - a Idzie kompletnie brak zdolności w tym kierunku (i mowa tutaj tak o polityce, jak o czarodziejstwie). Ida, wychuchana jedynaczka, chce iść na studia na normalnym uniwersytecie, a nie w jakiejś dziwacznej szkole magii. (Dziwna, prawda?) Z pozoru dopina swego, i rozpoczyna studia na psychologii na Uniwersytecie Wrocławskim... po czym z miejsca trafia w nią wizja piekielnych otchłani, harpii za oknem oraz tragicznie zmarłej koleżanki z pokoju w akademiku. I nie jest to wina substancji psychoaktywnych spożytych podczas imprezy integracyjnej. No, prawie na pewno nie.


Oto i Szamanka, oraz wcale nie przypadkowo wybrane karty z gry Munchkin: Cthulhu. Być może domyślicie się z nich, czego można się spodziewać po lekturze.
W dalszej części historii pojawiają się: Alicja zza lustra, ciotka-wróżka, łapacz snu podobny do japońskiego liska o granatowej sierści, duszka-miłośniczka kotów, mniej lub bardziej profesjonalni magowie, dusze wymagające przeprowadzenia na drugą stronę istnienia oraz Wiatr Zaświatów. A także: błyskotliwe dialogi, przystojny łowca (duchów, demonów, i zbłąkanych szamanek) o ksywie Kruchy, alkohol, oraz subtelne nawiązania do utworów pewnego znanego pisarza fantasy. A może to tylko moja nadaktywna wyobraźnia coś sobie roi? Bardzo możliwe...

(Ps. Kto rozpoznał, do czego/kogo nawiązuje tytuł tej notki?...)

Jak być może wiecie, mam problem z szeroko pojętą fantastyką: rzadko kiedy coś z tej kategorii zajmuje mnie językowo i fabularnie na tyle, że mam ochotę poznawać kolejne tomy napoczętej serii. Na tle jakże często spotykanych na półkach księgarni opowieści o absolutnie perfekcyjnych bohaterkach radzących sobie ze wszystkim, z czym konfrontuje je Los, perypetie panny Brzezińskiej - której zdarza się popełniać błędy, pakować w kłopoty, z których nie potrafi wyjść sama, i przyznawać do chwil niemocy - cechuje wysoce pożądana świeżość podejścia do bohaterek gatunku fantasy. Z problemami Idy (co zrobić, kiedy nie udaje nam się znaleźć wymarzonej pracy? Jak sobie radzić w gąszczu obostrzeń formalnych, którymi najeżona jest nasza droga zawodowa? Jak przetrwać kolejny dzień, nie zabijając nikogo po drodze?) w pełni się utożsamiam, bo sama często doświadczałam ich i doświadczam. Co prawda w rozwiązywaniu moich kłopotów niekoniecznie pomogłaby poświęcona kreda, nie mówiąc już o Lampie Aladyna - ale przyjemnie jest przekonać się, że komuś się ta trudna sztuka udaje. Szczególnie, gdy wbrew naszej bohaterce nieustannie działa przebrzydły Pech.

Ida podchodzi do swojego zajęcia, którego ostatecznie nie wybrałaby pewnie dla siebie samej, bardzo poważnie - do tego stopnia, że pierwszy tom kończy z nową, piramidalnie skomplikowaną Misją. Ciekawa jestem, jak silny charakter i zdrowy kręgosłup moralny bohaterki poradzą sobie podczas wędrówki po... Piekle. Premiera Demona luster, drugiego tomu przygód Idy, już niebawem. Spodziewajcie się dalszych wieści z Wrocławia, Zaświatów i Okolic. Czuj duch! (sic)

No comments:

Post a Comment