Tuesday 2 January 2018

Gdzie jest polska powieść?! - czytelnicze podsumowanie roku 2017.

Wychodzi mi na to, Mili Moi, że w minionym roku przeczytałam 124 książki* - nie licząc dwudziestu jeden tomów, które zaczęłam, ale z wielu względów nie dotrwałam do końca. Dochodzę bowiem do wniosku, że wszystkich interesujących [mnie] książek i tak w tym życiu nie przeczytam, a na te nieinteresujące szkoda tracić czasu. Howgh.

20 książek znalazło się na mojej liście po raz n-ty (przypominam, że w warunkach choroby obłożnej najlepiej toleruję Sapkowskiego). Spośród 104 nowości, 55 to literatura polska, a 49 zagraniczna - z czego 8 przeczytanych w języku oryginału.

Powtarzające się nazwiska autorów: Nesbo (rekordowe 10 - Pragnienie leży na półce i czeka na swoją kolej), Atwood (4), Bryson (3), Jansson (2), Pratchett (2), Gaiman (2), Krall (2), Knabit (2).

Z mniej lub bardziej dokładnych list wynika, że co najmniej 31 z 55. przeczytanych przeze mnie polskich książek to a) eseje, b) biografie, c) reportaże i d) felietony. Tego się po sobie nie spodziewałam... ale jeżeli alternatywą dla tychże są, na ten przykład, Szpony i kły, trudno mi jest mieć do siebie pretensję.

Do rozczarowań roku zaliczam, oprócz wyżej wzmiankowanego tomu kiepskich fanfików, Księcia Lestata Anne Rice. Być może cały sekret polega na tym, żeby nie wracać na siłę do dawno lubionych serii? Po cichu wyrażam nadzieję, że w tym roku żadna książka nie wpędzi mnie w podobnie przykre uczucie niesmaku.

Rozczarował mnie również gorzki, zgryźliwy i mocno nieprzyjemny Japoński misz-masz: w felietonach/artykułach opisujących typowe błędy popełniane przez domorosłych "ekspertów" od Japonii zabrakło mi choć minimalnego wtrętu w postaci próby wyjaśnienia, dlaczego dany pogląd/opis sytuacyjny jest błędny, i jak należy do zinterpretować. Najwyraźniej P.T. Autor skupił się na wypunktowywaniu niedociągnięć (uwagi te były zresztą, o zgrozo, jak najbardziej uzasadnione) - przepraszam, ale samo wylewanie pomyj nie bardzo mnie kręci. Preferuję podejmowanie prób sprzątnięcia obejścia, a nie jedynie warczenie na niekompetentną służbę. W sensie, rzecz jasna, bardzo metaforycznym.

Nie porwała mnie również Inwazja młodszego pana Miłoszewskiego: czepiam się, wiem, ale trudno jest mi pojąć, jakim cudem ani Autor, ani Redaktor książki nie zauważyli błędów merytorycznych w rodzaju błyskawicznej zmiany starszego brata w młodszego, czy trzykrotnej fluktuacji imienia bohaterki na przestrzeni jednej strony tekstu. Wot, psykrość. No i bardzo niedobre dialogi były, ten, teges.

Na drugim biegunie: książki cudowne, w przypadkowej kolejności:
Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe - przeuroczo się czytająca rozmowa panów Bonowicza i Waglewskiego. Tu przyznaję się do pewnej stronniczości - spotkanie z redaktorem Bonowiczem było dla mnie jednym z najjaśniejszych punktów ostatnich Targów Książki - ale zachowuję całkowicie czysta sumienie, polecając tę pozycję większym i mniejszym fanom Voo Voo.
Międzymorze - no, lubię, jak pisze Ziemowit Szczerek, i nie zawaham się o tym mówić.
Duszny kraj - w zestawie z płytą "Dylan.pl" - czyli językowo wysmakowany kontakt z noblistą.
New Boy Tracy Chevalier, już wydany po polsku w ramach Projektu Szekspir: pomysł przeniesienia akcji Otella do gimnazjum w Waszyngtonie w latach 60. ubiegłego wieku, i ściśnięcia jej w czasie od poranka do ostatniej lekcji, uważam za absolutnie genialny, i chylę czoła przed geniuszem Autorki.
Drzewo życia Chany Rozenfarb (tom pierwszy): znaczna część mojej rodziny pochodzi z Łodzi, czytało mi się więc ten opis życia społeczności żydowskiej w przededniu wojny trochę jak przewodnik po mieście mojego dzieciństwa.
Kolekcja nietypowych zdarzeń Toma Hanksa: wszystkim aktorom życzę, żeby tak pisali, a autorom - żeby tak grali.
Wszystko jest iluminacją J. S. Foera: skończyłam ją razem ze starym rokiem; językowo (tłumaczeniowo!) jest to prawdopodobnie moje największe odkrycie A.D. 2017.
Ścieżki północy Richarda Flanagana - jeszcze jeden mój konik, i zdecydowanie najlepsza (w moim subiektywnych odczuciu) powieść tego autora, w jakiej miałam okazję zatopić zęby.

Czyli jednak: pozytywów jest więcej - czego i Wam życzę, tak przy podsumowaniach czytelniczych, jak i przy lekturze kolejnych pozycji w roku bieżącym :)

Proszę w tym miejscu o Wasze rekomendacje czegoś do poczytania, z kategorii: nowa polska literatura piękna (w tym genre), bo czuję, że temat ten mocno u mnie kuleje ostatnio...

Do siego, zaczytanego roku!
Wasza Wróżka


* Do wniosku tego doszłam po przeanalizowaniu osobistych zapisków "analogowych" - lista zamieszczona na blogu zawiera poważne luki; stąd wspomniany w poprzednim wpisie pomysł zamieszczania mini-recenzji każdej książki przeczytanej w 2018.

1 comment:

  1. Będę niebawem czytać zachwalaną wszędzie Tylko Lolę Kamińskiego, dam znać.

    ReplyDelete