Wednesday 24 January 2018

10/52. Remigiusz Mróz - "Większość bezwzględna"

Na początek - tak zwany disclaimer: to druga książka pana R.M., jaką przeczytałam w życiu. Pierwszą było Wotum nieufności, rozpoczynające cykl "W kręgach władzy". W skrócie: chodzi o to, co się stanie z krajem, którego prezydent złoży rezygnację (ze względów zdrowotnych), a jego następczynię, panią marszałek sejmu, będzie trzymał w garści premier - szef partii rządzącej. Brzmi znajomo? No cóż...

Za planowany dopiero trzeci tom cyklu, Władzę absolutną, jak i za inne książki Autora, brać się nie mam chwilowo zamiaru. Nie, wcale nie dlatego, że podobny cyrk mam na co dzień w telewizji, której programowo staram się nie oglądać. Po pierwsze dlatego, że nie przepadam za kryminałami (ze zdumiewającym nawet mnie wyjątkiem w postaci Jo Nesbo) - po drugie dlatego, że "posiadanie wiedzy", "prezydent powiedziała" czy "Milena zgadzała się z Arendt" to nie są moje ulubione konstrukcje językowe - a po trzecie dlatego, że [SPOILER] zmaltretowano moją ulubioną bohaterkę tego jedynego cyklu, którego lekturę podjęłam. O tejże bohaterce Autor wyraża się dość ciepło, ale mówi o niej po nazwisku. Przypadek? Nie sądzę...

Pozostaje jeszcze jedna kwestia, która mnie absolutnie zadziwia.

Jest nią, prezentowany przez Autora, znaczący brak znajomości kobiecej anatomii oraz zasad metabolizmu. Teraz też będzie spoiler, ale nie bardzo straszny.

Otóż: pani prezydent spędza wieczór (wieczór!) w towarzystwie butelki wina. (Wino. Rozumie.) Wstaje rano, po czym zostaje gwałtownie "zreanimowana" przez współpracowników przy pomocy soku z cytryny, kropli do oczu i licznych termosów z kawą - a mimo to podczas konferencji prasowej o godzinie dziewiątej rano jest nadal... nie, nie skacowana. Pijana.

....okej? Nie, nie okej.

Nie wiem, ile pani prezydent waży. Jest fanką sportów typu futbol amerykański (czy inny hokej, bez bicia przyznaję, że nie znam się na ichniejszych drużynach) oraz kanapek ze stekiem i grillowanym serem, śmiem więc przypuszczać, że a) jednakowoż wskazówka na jej wadze łazienkowej wskazuje więcej niż 40 kilogramów, oraz b) nie piła tego wina na czczo.

Uprzejmie donoszę - z perspektywy kobiety z lekką nadwagą, posiadającej jednakowoż przyjaciółki o prawidłowym BMI - że przeciętna, lubiąca wino kobieta (nie dotknięta nałogiem alkoholowym), po wypiciu butelki tegoż trunku wstaje rano, otrzepuje się, robi normalny mejkap i leci do pracy na ósmą. I daje radę w tej pracy: bez soku z cytryny, choć zapewne przy wsparciu kofeiny - nie wzbudzając większych podejrzeń u przełożonych i współpracowników.

Równie uprzejmie proszę zatem o destygmatyzację literackiego obrazu kobiet pijących wino w ilościach większych niż jedna lampka. Albowiem imię nasze Legion.

Wasze zdrowie, Kobiety!

No comments:

Post a Comment