(Postaram się, żeby było bezspojlerowo – oby się udało.)
Odrobina tła sytuacyjnego, zanim zaczniemy: „Wywiad z
wampirem”, w formie filmu i książki, pojawił się w moim życiu pod koniec lat
90., wraz ze znajomością, która – w przeciwieństwie do mojego sentymentu do
książek Ani Ryż – nie przetrwała próby czasu. Dopóki jednak trwała, „Wywiad…”
oraz pozostałe Kroniki Wampirów stanowiły ważną część tej relacji. Czytało się
je często, a film był oglądany… raz, może dwa razy w miesiącu, często we
fragmentach. Długo po zakończeniu znajomości (i ostrej fazy na Kroniki) pojawiła
się filmowa „Królowa potępionych”, którą można rozpatrywać w kategoriach kiepskiego
napisanego fanfika AU, w dodatku – z niewieloma punktami wspólnymi z materiałem
źródłowym.
Na podstawie tego… interesującego doświadczenia, wieść o
remake’u „Wywiadu…” w formie serialowej nie napawała mnie początkowo optymizmem
– miło mi jednak poinformować, że moje obawy nie zostały potwierdzone.
Co się zmieniło? Przede wszystkim: PERSPEKTYWA – twórcy serialu
zakupili prawa do wszystkich książek Rice, i w związku z tym bohaterowie pisani
są zupełnie inaczej, niż w przypadku filmu, a nawet – pierwowzoru książkowego
(pamiętajmy, że między premierą „Wywiadu…” i „Wampira Lestata” minęło 9 lat,
podczas których autorka miała sporo czasu na przemyślenie osobowości i historii
swoich postaci). Mamy dzięki temu zupełnie innego Lestata – nie tak
chaotycznego i nieprzewidywalnego – i zupełnie innego Louisa: działającego z
powodu złości i rozczarowania społeczeństwem, a nie werterowskiego znużenia
światem. W przypadku tego ostatniego zmieniło się zresztą o wiele więcej, niż
tylko osobowość. W serialu (osadzonym w roku 1910, nie 1791) Louis jest Kreolem,
który po śmierci swojego ojca zarządza siecią podrzędnych burdeli w Nowym
Orleanie, żeby zapewnić rodzinie utrzymanie. Ma dwoje młodszego rodzeństwa: w
tym brata, który za życia ojca przebywał w szpitalu dla obłąkanych z powodu obsesji
na tle religijnym. Tenże brat próbuje nawracać dziewczyny pracujące dla Louisa –
Louis w ataku wściekłości grozi mu nożem na ulicy, i na ten moment natrafia
Lestat, przemierzający miasto w poszukiwaniu wiadomo czego. Historia zaczyna
się toczyć.
Pierwszy odcinek serialu obejmuje akcję zawartą w czternastu
minutach filmu: zaczynamy od reportera nazwiskiem Daniel Molloy, który
otrzymuje propozycję PONOWNEGO przeprowadzenia wywiadu sprzed lat. Serial daje nam przy tym możliwość poznania nie tylko historii wampira, ale również postaci samego reportera, co stanowi
wielki plus. Opowieść zaczyna się dokładnie tak, jak się tego spodziewamy: Louis
poznaje Lestata, próbuje powstrzymać się od myślenia o nim w niewłaściwy
sposób (po raz pierwszy w przypadku adaptacji prozy Anne Rice otwarcie
podchodzimy do wzajemnej fascynacji tych dwóch, i pokazujemy łączącą ich
więź like it’s 2022), Lestat uwodzi go bardzo skutecznie, Louis przeżywa
wątpliwości (świetnie pokazany wpływ Kościoła katolickiego na jego poglądy, i winę
nakładaną przez rodzinę na tych, którzy w jakikolwiek sposób odstają od „normy”);
następuje pierwszy „kontakt fizyczny” (moim skromnym zdaniem, o wiele bardziej „obiecujący”
niż ten filmowy), i wreszcie, jako kulminacja odcinka: przemiana.
Odcinek drugi to Louis powoli poznający „blaski i cienie” (z
naciskiem na cienie) życia wampira – i jego pierwsze próby poradzenia sobie z
faktem, że przy owym życiu utrzymuje go ludzka krew. Ściera się z Lestatem na
płaszczyźnie filozofii (nie)życiowej, próbuje udawać, że wszystko jest takie,
jak dawniej, i utrzymywać kontakty z rodziną – a to wszystko punktowane
obrazami kolacji jedzonej z Danielem, i ich rozmowy o tym, czy w ogóle możliwe
jest coś takiego, jak moralny wampiryzm. Kończymy mniej-więcej na etapie
dwudziestej szóstej minuty filmu.
Co nam daje zmiana formatu? O wiele głębszą analizę postaci,
ich działań i motywacji. Czas na ekspozycję, na pokazanie świata, który
zaprasza Lestata do przysłowiowego stołu, a Louisa trzyma na dystans z powodu
koloru jego skóry i alienuje. Miejsce na dodanie smaczków dla czytelników
Kronik – od pierwszego odcinka otrzymujemy w prezencie szereg Easter Eggs,
które osobiście bardzo doceniam. Zmienił się również sposób przedstawiania
wampirów na ekranie: powtarzając sobie fragmenty filmu z 1994, zauważam (dopiero
teraz!), że w tamtej wersji wampiry mają bardzo wyraźne żyły na twarzy i rękach
– w przypadku wampirów A.D. 2022, zmianie ulegają jedynie oczy (przejrzyste,
szklane, bardzo na plus) – a same kły mogą się chować i wysuwać – w odcinku
specjalnym typu making of twórcy zdradzili, że przygotowali kilka
długości protez, w zależności od tego, czy wampir się w danym momencie pożywia,
czy nie.
W ramach ostrzeżenia dodam, że w serialu jest sporo gore
– i nie mówię tutaj o krwi, której można się było spodziewać – równoważonego poczuciem
humoru i puszczaniem oka do widza. Gra aktorska mnie przekonuje (szczególnie
różnica między Louisem-świeżo przemienionym wampirem, i Louisem-opowiadającym
Danielowi o swoim nie-życiu z perspektywy stulecia z groszem); przekonują mnie
również aktorzy, zwłaszcza Sam Reid w roli Lestata (bardzo przyjemnie
się na niego patrzy, jeżeli wiecie, co mam na myśli), podobnie jak decyzje reżysersko-producenckie…
co tu dużo mówić?
Jest dobrze. Oglądam zupełnie nową historię, i mimo że wiem (?), jak się skończy, nie czuję się nią znudzona. Polecam Państwu serdecznie ten serial, z nadzieją, że utrzyma się przez kilka sezonów, i pozwoli nam zobaczyć historię z co najmniej kilku tomów Kronik. Życzę sobie tego gorąco.
No comments:
Post a Comment