Tuesday 10 May 2022

Nie wiem, jak Państwu... (kwiecień 2022)

...ale mnie daje ta wiosna odrobinę w kość. Prawie połowa maja, sucho przeraźliwie, człowiek boi się pójść do lasu, żeby nie podpalić ściółki jednym blikiem odbitym od okularów... Masakra.

Wróćmy zatem do kwietnia, zanim zapomnimy całkiem, co nam się wonczas przydarzyło.

Przeczytałam:

...dużo rzeczy po raz kolejny. Jak wnoszę z mojego dziennika lektur na stronie StoryGraph (ciekawa alternatywa dla Goodreads, jeśli nie chcecie wspierać Amazonu), w kwietniu zajmowały mnie głównie powtórki książek ze Świata Dysku - projekt czytelniczy ciągnący się za mną od ubiegłego roku - oraz kolejne tomy Pottera. Dałam sobie spokój z polskim tłumaczeniem, które teraz, po dwudziestu kilku latach od pierwszej lektury, i kilkunastu latach doświadczenia w branży tłumaczeniowo-lokalizacyjnej, brzmi okropnie: a chwilami kompletnie rozmija się z oryginałem. Czytam więc Pottera w oryginale, przeplatając lekturę słuchaniem audiobooków (Stephen Fry zrobił tutaj kawał znakomitej roboty), wkurzam się kalkami, kliszami, i innymi niespecjalnie skrywanymi znakami przekonań i poglądów JKR. Powiedzmy to wprost: gdybyśmy - my, moje pokolenie - dostali te książki do rąk po raz pierwszy w roku 2020, a nie 1998, w literaturze genre'owej byłby tylko jeden popularny i lubiany cykl o czarodzieju imieniem Harry. I byłby to Harry Dresden.

Dużo mogłabym napisać o tym, co jest nie tak z Potterem - niechże P.T. Czytelnicy wypowiedzą się, czy mieliby ochotę na podróż tą ciemną doliną - ale zamiast tego napiszę, że w kwietniu przeczytałam także sporo nowych rzeczy, w tym dwie książki Mileny Wójtowicz: Zaplanuj sobie śmierć oraz Postscriptum, i obie serdecznie Państwu polecam: szczególnie jeżeli, jak niżej podpisana, macie za sobą epizod pracy w fabryce, i wiecie, jak funkcjonuje dział jakości w takim podmiocie gospodarczym. Siedziałam, i wyłam ze śmiechu - może nie ciurkiem, ale stabilnie często.

Przeczytałam również (w oryginale) cztery tomy powieści graficznej Heartstopper, autorstwa Alice Oseman. Do lektury tej zainspirował mnie fakt, iż chwilę wcześniej...

Obejrzałam:

...adaptację tego komiksu, świeżo dodaną przez Netflix. Oto trailer, na wypadek gdyby gdzieś Państwu umknął:


Z całą odpowiedzialnością polecam tych kilka niedługich odcinków opowieści o nienormatywnej młodzieży, która to opowieść kończy się dobrze, i przez chwilę człowiek ma nadzieję, że tak mogłoby być zawsze i wszędzie. Osobiście jestem mocno ciekawa, czy otrzymamy również sezon drugi - sądząc z tematyki komiksu, który również polecam, można by się po nim spodziewać o wiele więcej powagi i dramatyzmu; byłoby wielce interesująco móc zobaczyć, jak młodzi aktorzy Heartstoppera radzą sobie z (jeszcze) poważniejszymi tematami.

Byłam również w kinie, na Tajemnicach Dumbledore'a - po czym popełniłam recenzję, aby przestrzec Państwa przez podobnymi szaleństwami. (Nadal przestrzegam.)

Wysłuchałam:

wszystkich nowych piosenek, którymi Florence Welch zapowiadała swój nowy album. Oraz, z wielkim wzruszeniem, nowej piosenki mojego ulubionego zespołu wszech czasów:


Byłam w podróży:

do Irlandii! Ponapawałam się przyrodą, MORZEM i LASAMI, znowu weszłam w tryb "jestem absolutnie u siebie w obcym mieście, więc będę łazić po ulicach przed północą i słuchać muzyki na cały regulator (przez słuchawki, żeby nie było!)", i poczułam, że powoli wracam do siebie.


 Poznałam:

Trixie Mattel! Koncert był świetny, warto było czekać dwa lata na "lepszy świat".

Oprócz Trixie, poznałam również nowych ludzi, gdyż idąc na imprezę dragową w pojedynkę można wyjść z niej w grupie, quot erat demonstrandum. I dostać w prezencie kostkę do gry na gitarze, z logo trasy koncertowej. To teraz już tylko kupię gitarę, i... taaak.

Ale motywacja, żeby nauczyć się grać, jak wzrosła!

Popełniłam/napisałam:

Poza dziennikiem terapeutycznym - wielkie nic. Chyba dopadło mnie przesilenie wiosenne. Plany majowe (na tę część maja, która jeszcze przede mną, he, he) zakładają zdecydowaną odmianę tej sytuacji.

Czego i Państwu, gnąc się w pas, życzę.

Wasza Wróżka