Monday 9 July 2018

90/104. "Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek"

Można było się tego spodziewać, ale oto jest - ostateczny dowód: nie jestem już młodą buntowniczką.

Albowiem, Drodzy Państwo - o ile popieram całą sobą ideę pisania inspirujących historyjek o dzielnych, mądrych i ambitnych kobietach, po lekturze których dziewczyny i dziewczynki mogą wziąć głęboki oddech i powiedzieć sobie: Ja Też Tak Będę! - o tyle mój bagaż doświadczeń i życiowego cynizmu nie pozwala mi w pełni cieszyć się treścią tychże opowiastek.

A to dlatego, że wiem, jakiego to sposobu używała Eva Duarte, po mężu Peron, żeby wyrwać się ze wsi zabitej dechami - i dlatego, że denerwuje mnie stwierdzenie: "och, Virginia Woolf, miała depresję, to jest normalna choroba, to można leczyć!" oraz "notatki Marii Curie są tak radioaktywne, że do dzisiaj nie można ich tak po prostu dotykać" - bez dokończenia myśli.

Evita zrobiła karierę przez łóżka wpływowych mężczyzn.
Virginia weszła do rzeki z kamieniami w kieszaniach.
Maria zmarła na chorobę popromienną.
Frida Kahlo żyła w związku z mężczyzną, który przypisywał sobie zasługi za jej sukces, i zachowywał się jak udzielny pan i władca absolutny.

Te kobiety zostawiły po sobie wielkie rzeczy, i ani mi w głowie umniejszać ich znaczenie - ale brakuje mi kropki nad "i", końca wieńczącego dzieło. Nie zawsze było i jest pięknie, wzniośle, odważnie i inspirująco.

A mimo to - zawsze budzi się we mnie podziw.

PS. Przy okazji - Opowieści dla chłopców, którzy chcą być wyjątkowi? Dajcie spokój, pełna żenada. Zobaczyłam to-to w księgarni internetowej, i zaplułam się na sam widok tytułu.

No comments:

Post a Comment