Thursday 6 December 2018

150, 153/156. J.S.A. Corey: "Wojna Kalibana" / "Wrota Abaddona"

Ja jestem prostym i nieskomplikowanym człowiekiem. Dobra space opera potrafi mnie ucieszyć równie mocno, jak dzieło noblisty - o ile jest to dobra space opera, z wartką akcją, sensownym podkładem naukowym, oraz ciekawymi bohaterami.

Służącą za kanwę serialu The Expanse serię powieści autorstwa dwóch panów (w tym asystenta GRRMartina) sygnujących się jednym pseudonimem zaczęłam czytać od starego wydania pierwszego tomu: jakiś czas temu rozpisywałam się nad słabością tamtej wersji, przy opracowywaniu której budżet na tłumacza skończył się w połowie. Tom drugi i trzeci przybyły do mnie z biblioteki w okresie natężonej aktywności bakterii i wirusów, i wydatnie poprawiły jakość mojej rekonwalescencji. Opowieści o perypetiach Jima Holdena i załogi Rosynanta mają właściwy ciężar gatunkowy - jest tu sporo scen akcji, zbalansowanych przemyśleniami na tak zwane tematy ostateczne; wielkie osiągnięcia ludzkości oraz małość jednostki; humor i patos - kwalifikujący je jako Bardzo Dobre SF - przynajmniej w moim prywatnym rankingu.

Aczkolwiek bardzo się cieszyłam, mogąc rzucić się na tom trzeci zaraz po skończeniu lektury drugiego, ponieważ cliffhanger był niecy i zdradziecki. Dlatego też cieszy mnie niepomiernie obecność polskiego tłumaczenia tomu czwartego na półkach księgarni... choć kusi mnie przejście na język oryginału, dla szybszego dostępu to tak zwanego contentu.

Ps. Serial też zaczęłam oglądać. Jest moc - choć dobrze zrobiłam rozpoczynając od literackiego pierwowzoru...

No comments:

Post a Comment