Saturday, 15 February 2020

Pomówić ze światem. "Babel" Gastona Dorrena.


Pod względem brutalności ekspansji, język przypomina rolnictwo przemysłowe: większość świata porozumiewa się w bardzo znikomym procencie wszystkich współczesnych narzeczy (ocenia się, że jest ich – nadal, choć wymieranie języków jest równie prawdziwe jak wymieranie gatunków – około sześciu tysięcy). Na czym zasadza się zatem wielkość danego języka – na liczbie użytkowników pierwotnych, terytorium „opanowanym” przez tychże, wadze przywiązywanej przez nich do sposobu, w jaki się porozumiewają? Być może jest to kombinacja wszystkich tych odpowiedzi.

Podręczna półka słownikowa
Gaston Dorren, niderlandzki dziennikarz i entuzjastyczny użytkownik języków wszelakich, skupia się w swojej książce Babel (przepięknie wydanej przez Karakter) na dwudziestu największych językach świata. Już sama ich lista powoduje (u przeciętnego Europejczyka) pewne zdumienie: tamilski? Jawajski? Hindi/urdu, jako dwie odmiany tego samego języka? Skąd się to w ogóle bierze, i jak scharakteryzować każdy z „językowych gigantów”?

Dorren nie idzie tutaj na skróty: nie opiera się na żadnym wypróbowanym schemacie, i ucieka od suchych danych – poza krótką charakterystyką „bohatera” każdego rozdziału (co ciekawe, pierwszy – w układzie graficznym – rozdział oznaczony jest numerem 20; numeracja owa maleje w miarę jak rośnie „zasięg” opisanych języków) pod względem przynależności do rodziny językowej, gramatyki i fonologii, autor skupia się na bardzo różnych aspektach czyniących dany język wyjątkowym. W potoczystym, gawędziarskim stylu, Dorren opisuje wpływ imigrantów na kształtowanie się współczesnej (uproszczonej) wersji starożytnego perskiego, genderlecty japońskiego, znaczenie historyczno-kulturowe tamilskiego, dwudziestowieczne próby „oczyszczania” i reformowania tureckiego, tonalność pendżabskiego (jednego z nielicznych języków indoeuropejskich odznaczających się tą cechą: Autor wskazuje na podobną budowę niektórych języków bałtyckich i skandynawskich, o czym nie miałam bladego pojęcia), i tak dalej, i tym podobne. Dla takiego językowego nerda jak ja, Babel jest lekturą-marzeniem.

Mam to szczęście, że „robię w lokalizacji”: przez ostatnie trzy lata moja praca pozwalała mi na kontakt z prawie setką języków; dziewiętnaście z nich (jedynym wyjątkiem jest jawajski) to bohaterowie książki Dorrena. I mimo że wydawało mi się, że o językach jako takich cokolwiek bądź wiem – Babel skutecznie wybiła mnie z lingwistycznego samozadowolenia. Być może odróżniam (w piśmie) bengalski od tamilskiego, telugu i odii, ale już języki stosujące abdżady (arabski, perski, urdu) to dla mnie kompletna terra incognita. Obserwuję u siebie również europocentryczny sposób myślenia o językach – „nasze” są istotne, nawet jeśli traktujemy je jako dialekty; „indyki” to przedziwne narzecza, do których nie warto przykładać wagi – tymczasem Dorren skutecznie mnie usadza, tłumacząc, że użytkowników ujgurskiego jest dwukrotnie więcej niż katalońskiego, a także podając liczone w setkach milionów liczby osób mówiących po pendżabsku czy malajsku. Z całej książki przebija autentyczna pasja językoznawcza: Autor nie różnicuje opisywanych języków wedle własnego do nich stosunku (owszem, wspomina o swoich zmaganiach przy okazji nauki wietnamskiego), zachowując jednocześnie entuzjazm zaangażowanego badacza i miłośnika tego tematu. Babel czyta się znakomicie – przynajmniej z perspektywy osoby, która o językach (i w językach) może mówić długo i namiętnie.

Ogromne wyrazy uznania kieruję również do tłumaczki, Anny Sak – przepyszne przekłady dowcipów językowych i innych bon motów – oraz do konsultantów językowych dla poszczególnych języków: przypisy ich autorstwa, sporadycznie pojawiające się w treści książki, znakomicie uzupełniają wywód Autora. Dodajmy do tego starannie dopracowaną szatę graficzną (ostatnia strona okładki kompletnie mnie rozbroiła!) oraz obszerną bibliografię, zachęcającą do dalszych studiów we własnym zakresie – i oto otrzymujemy smakowitą mieszankę lingwistycznego musli (patrz: rolnictwo przemysłowe, raz jeszcze), podsypanego odrobiną mądrego humoru i wysokokalorycznymi orzechami wiedzy.

Kot kreskowy. Umarłam z zachwytu!

Mam wrażenie, że wymykają mi się metafory – zostawiam Was zatem ze słowem zachęty do lektury Dorrena, i idę do komory dotleniającej – z kolejną książką, a jakże!

Gaston Dorren, Babel. W dwadzieścia języków dookoła świata
Wydawnictwo Karakter
Data publikacji: 7 sierpnia 2019


No comments:

Post a Comment