Thursday 19 April 2018

Christina Hesselholdt, "Vivian". Rozrzucony album

Chicago, rok 2007. Na licytację trafia zawartość podręcznej skrytki-magazynku, którego właściciel od dawna nie płaci czynszu. Oprócz skrzyń, pudeł i stosów powiązanych w paczki gazet, w skrytce znajdują się dziesiątki, setki, a może nawet tysiące negatywów i niewywołanych klisz.

Oto początek "kariery" jednej z najlepszych "ulicznych fotografek" w historii.

Vivian (Viv, Vivianne) Maier (Meir, Meyer, Smith), autorka zdjęć zapisanych na ponad stu pięćdziesięciu tysiącach klisz, nie ma pojęcia, że jej prace za kilka lat wywołają furorę. Nie dowie się również, w jak wielu krajach zostaną zaprezentowane. Nie obejrzy żadnego z filmów dokumentalnych, których twórcy będą próbowali odtworzyć owiane tajemnicą szczegóły z jej życia. Nieco ponad rok od dnia, w którym jej "skarby" trafiły na licytację, przewróci się na ulicy. Odejdzie po kilku miesiącach, nieświadoma faktu, że nowi właściciele jej klisz i negatywów szukają jej, aby obwieścić światu istnienie nieznanego dotąd geniusza fotografii.

Christina Hesselholdt próbuje w swojej powieści wypełnić białe plamy, z jakich składa się życiorys Vivian Maier. Niewiele o niej wiadomo: urodziła się w 1926 roku jako córka dwojga skomplikowanych, nie radzących sobie z życiem ludzi, część życia spędziła należącym do swojej matki w majątku we Francji; miała brata, który borykał się z uzależnieniem od narkotyków; przez większą część życia pracowała jako niania (chwilami urocza, niekiedy mocno kostyczna wersja Mary Poppins); za pieniądze ze sprzedaży francuskiej posiadłości rodzinnej pojechała w podróż dookoła świata; pod koniec życia utrzymywała się głównie dzięki pomocy byłych wychowanków, łożących na jej mieszkanie. Często przekręcała swoje nazwisko i zatajała szczegóły dotyczące pochodzenia i rodziny. Nie potrafiła pozbywać się niczego, co do niej trafiło.

Przez większość swojego dorosłego życia fotografowała wszystko, co wydawało jej się godne zapamiętania.

Vivian sama kupiła sobie pierwszy aparat: pudełkowy Kodak Brownie. Ja dostałam mój w prezencie od przyjaciela. Bessę, średni format z roku 1938., odziedziczyłam po dziadku.

Do zaledwie kilku potwierdzonych faktów z życia Vivian Maier, duńska pisarka Christina Hesselholdt dopisała opowieść na kilka głosów - samej Vivian, jej matki, kilkorga pracodawców, byłej wychowanki, wreszcie: Narratora, stawiającego niewygodne pytania i drążącego co bardziej nurtujące go kwestie. Skrawki (prawdziwego? wyekstrapolowanego? wyobrażonego?) życia Vivian przypominają rozsypane karty starego albumu: dopiero pod koniec powieści zaczyna się z nich wyłaniać wyraźnie zarysowana chronologia, a odtwarzanie całej historii tej frapującej postaci przypomina sklejanie opowieści z setek zdjęć - niekiedy podartych na drobne kawałki. To fascynująca podróż w głąb umysłu kobiety, o której tak naprawdę nic nam nie wiadomo.

Dlaczego żyła w nędzy, trzymając w skrzyniach nigdy nie zrealizowane czeki na tysiące dolarów? Dlaczego wzbraniała się (brzydziła?) przez jakąkolwiek bliskością fizyczną? Po co prowadziła swoich wychowanków poza bezpieczne przedmieścia klasy średniej, dlaczego upierała się, aby pokazywać im bezwzględną i brutalną stronę życia?

Wyobraźcie sobie, że macie w domu 150 tysięcy zdjęć rodzinnych, i nigdy nikomu ich nie pokazujecie. Ba, większości nawet sami nie oglądacie, bo nigdy nie zdecydowaliście się wywołać klisz...

Christina Hesselholdt udziela czytelnikowi odpowiedzi na te pytania - i nawet jeżeli przedstawiona przez nią wersja wydarzeń ma w sobie więcej z fikcji niż z prawdy, to na pewno nie można jej odmówić wyrazistości formy oraz intrygującej koncepcji. Przez strony powieści płynie się ze szczerą przyjemnością z obcowania ze świetnie skrojoną frazą (tutaj ukłony dla tłumaczki, Justyny Haber-Biały), a wizje kreowane przez autorkę pobudzają wyobraźnię czytającego. W książce nie ma ani jednej ilustracji, a mimo to jestem przekonana, że wędrując przez internetowe zbiory prac Vivian Maier bez trudu rozpoznacie wymienione w tekście fotografie: sposób ich opisu jest precyzyjny, poetycki, i doprawdy zachwycający.

Jeżeli - tak jak ja - interesujecie się twórczością Vivian Maier, koniecznie powinniście przeczytać tę książkę. Jeśli natomiast nie mieliście dotąd pojęcia o istnieniu tej ekscentrycznej fotografki: sięgnijcie po powieść, i wkroczcie w zupełnie nowy świat.

Christina Hesselholdt, VIVIAN, Wydawnictwo W.A.B.
Premiera: 18 kwietnia 2018

Dziękuję Wydawnictwu za umożliwienie mi spotkania się z tak świetnym kawałkiem literatury.

No comments:

Post a Comment