W ramach „rozbiegu” przed czwartym tomem przygód Bożka, Licha, oraz całej gromady postaci mniej lub bardziej ludzkich (ha!), szybciutko przypomniałam sobie tom poprzedni – „Małe Licho i lato z diabłem” – i był to, proszęż Państwa, znakomity pomysł, albowiem mogłam nawłasnoocznie zaobserwować, jak zmienił się styl Ałtorki pomiędzy latem, które Bożek spędził w cioci Ody jako świeżo upieczony absolwent klasy trzeciej, a jesienią, w którą wkracza Bożek-czwartoklasista, bogatszy o nowego przyjaciela (którego nadal czasami nie lubi, i to z wzajemnością!), ale nie całkiem gotowy na ZMIANY, które przyniesie całej jego klasie przeprowadzka na trzecie piętro szkoły, dostarczona w pakiecie z mocno niepokojącym wychowawcą.
Skomplikowana sprawa z tym panem, naprawdę. Nie dość, że
uczy matematyki, do której Bożek ma stosunek raczej (trudne słowo) ambiwalentny,
to jeszcze wcale udatnie psuje stosunki koleżeńskie w klasie, chyba jest wampirem,
i… zamyka tatę-Szczęsnego w szufladzie, narażając go na koncert współczesnych
pieśni ludowych!!
Chociaż, tak po prawdzie, temu tacie to się należało: gdy tylko bowiem zwęszył Szczęsny woń potencjalnego romansu (za sprawą nowej koleżanki Bożka, prawie-na-pewno-zwyczajnej Zmyłki), cała jego uwaga skupia się na synu: toć przecie glut z jego gluta! Trzeba na gwałt pomóc chłopięciu, niechybnie cierpiącym męki i katusze pierwszego afektu ku zwiewnej, romantycznej i w kwiecie spowitej niewieście! – Przy czym, sformułowanie „na gwałt” jest jak najbardziej trafne, albowiem Szczęsny nie cofa się przed niczym – ni to przed podsłuchiwaniem, ni inwigilacją, ni używaniem w swobodnej rozmowie słowa JOŁ. No, aż się prosi, żeby go tu i ówdzie zamknąć, a po wypuszczeniu z zamknięcia: przemówić ostro do słuchu!...
Nie wszystko, oczywiście, zmienia się na gorsze; przeciwnie –
w domu Bożka zostaje zainstalowana regularna Szuflandia (z przewidywalnymi, acz
dalekimi od sztampy mieszkańcami), przyjaciele starzy i nowi wrastają w
strukturę rodziny z najdziwniejszą babcią, jaką widzieli, zaś anioły
wszelkich rozmiarów odnajdują w sobie pokłady kreatywności i łagodności (tak,
nawet Tsadkiel!), o które zapewne wcześniej byśmy ich nie podejrzewali. Nie byłaby
zresztą Ałtorka sobą, gdyby nie pozwoliła czytelnikom, po śledzeniu ekscytujących
przygód Bożka i jego ferajny, wrócić do domu – bąbelka komfortu – i napić
się kakałka. I to jest w serii o Małym Lichu piękne: świadomość, że pomimo jesiennej
szarugi i okrutnego wichru, dom się ostoi; że można z niego wyjść w dowolnych
emocjach, i wrócić – i zostać przywitanym z radością, nieważne, czy jest się
Bożkiem, Tomkiem, Witkiem, czy Zmyłką.
Nie zmienia się również P.T. Ilustratorka, wielce utalentowana Paulina Wyrt - uszanowanie Pani! |
Zmyłek jest zresztą w tej opowieści więcej – wynikających z braków w edukacji i znajomości świata współczesnego tudzież demonicznego, lecz ostatecznie: prowadzących bohaterów do Po/Ważnych Konkluzji, których nie przyćmiewa natrętny smrodcus didacticus. I tak ma być: czasami ktoś na kogoś nakrzyczy, i potem żałuje, albo nie; czasami ktoś kompletnie przestrzeli z oczekiwaniami, albo oceni kogoś po pozorach: ale dzięki temu dowie się czegoś nowego o drugim człowieku (lub nie-człowieku), i będzie mądrzejszy. I przeprosi, albo stanie w zdumieniu, albo – pójdzie, i po prostu tego drugiego przytuli. Jednym słowem: się dzięki temu wszystkiemu dorośnie.
Bożek będzie przecież wciąż dorastał, tak, jak dorastają
jego czytelnicy, i z każdym kolejnym tomem (piąty się pisze, trzymajmy kciuki
za Ałtorkę, niech Jej wena płodną będzie!) uczył się czegoś nowego, bardziej
skomplikowanego, ale WAŻNEGO i POTRZEBNEGO. A my, mniejsi i więksi – razem z
nim.
Amen, alleluja,
apsik!
Czy używałam do zaznaczania ważnych fragmentów karteczek w kształcie śpiącego Totoro? BYĆ MOŻE. |
PS. A z dziewczynami to proszę nie zadzierać, i nie pakować ich wszystkich do jednego worka, bo będą gubione okruszki, ot, co!...
Marta Kisiel: „Małe Licho i babskie sprawki”
Wydawnictwo Wilga
premiera: 27 października 2021
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość rozsmakowania się w książce
jeszcze przed premierą!
(Recenzję pisałam przy akompaniamencie Clannadu, ze wspomaganiem w postaci herbaty z prażonym ryżem.)
No comments:
Post a Comment