Sunday 24 October 2021

Przez dzikie pastwiska: „Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony”.

Nie wiem, co dokładnie ma w sobie październik, ale jest on prawdopodobnie najbardziej ezoterycznym miesiącem roku. Być może dlatego starożytni Celtowie zadecydowali, że będzie on stanowił granicę pomiędzy jasną a ciemną częścią roku (Samhain, obecnie zastąpione przez Halloween), a Słowianie celebrowali w nim łączność z duchami przodków poprzez rytuały pominek czy radecznicy, znane najczęściej pod nazwą dziadów. By może nieprzypadkowym był też wybór października – późnego października, gdy granica między widzialnym a przeczuwalnym jest najcieńsza – jako daty premiery nowej antologii Wydawnictwa Uroboros: zbioru opowiadań czerpiących z wierzeń i tradycji dawnych Słowian. Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony to osiem odsłoń świata, w którym starzy bogowie są nadal obecni, a mądrość kobiet biegłych w sztuce uzdrawiania i patrzenia w przyszłość stanowi instancję, do której zwracają się ludzie pozbawieni wiary w działanie środków konwencjonalnych.

nawia szamanki szeptuchy demony
Do takiej książki - tylko zakładka z Fabryki Porcelany Bogucice!

Opowiadania zawarte w Nawii to okazja zarówno do powrotu do światów i bohaterów znanych z wcześniejszych książek Autorek i Autorów (Miszczuk, Krajewska, Raduchowska, Mortka), jak i do zapoznania się z nowymi (Rolska, Dębski, Szumacher, Podlewski). Mamy przy tym do czynienia zarówno z fabułami osadzonymi w czasach pra-Słowian, jak i z historiami dziejącymi się współcześnie, lub wręcz poza rozpoznawalnym czasem. Najczęściej fabuły te „napędzane” są przez silne postacie kobiece – uzdrowicielki, opiekunki, szeptuchy i szamanki, przywracające światu równowagę, a ludziom: nadzieję – choć nie brakuje też protagonistów płci męskiej, czasami bardzo nieoczywistych. Dla mnie osobiście na pierwszy plan wysuwa się tutaj bohater Dziewanny i Księżyca Anny Szumacher, prawdopodobnie mojego ulubionego opowiadania z całej antologii: przyjęłam od niego pewne wyrażenie z kurhanem, co wpłynęło bardzo pozytywnie na ugruntowanie mnie do kulturalnego użytkowania języka ojczystego. Khem, khem.

"Nawia" na łonie natury

Generalnie zauważam, że lepiej czytało mi się te spośród zamieszczonych w Nawii opowiadań, których akcja rozgrywa się współcześnie, w ten czy inny sposób sprowadzając dawnych bogów z powrotem do naszego świata. Oprócz wspomnianej już historii autorstwa Anny Szumacher, polecam tutaj Konsultantkę Marcina Podlewskiego (wychodzącą daleko poza panteon słowiański, i to jakże smakowicie!), Martwą wodę* Martyny Raduchowskiej (chyba muszę się wybrać na wycieczkę turystyczno-krajoznawczą…) i sprytnie zatytułowaną Szpetuchę Jagny Rolskiej (z odrobiną niedosytu, albowiem chętnie zagłębiłabym się w ten akurat świat nieco bardziej).

Nie oznacza to bynajmniej, że oceniam całą antologię jako jedynie połowiczny sukces (trudno byłoby to uczynić, choć z „tradycyjnie słowiańskich” opowiadań zapamiętam głównie propozycję Marty Krajewskiej): zauważam raczej u siebie tendencję do lepszego przyjmowania tych fabuł, w których dawne wierzenia wplatają się w materię współczesnego świata i nasycają go prasłowiańską magią.

Czy mam ochotę porwać tę książkę, i zamieszkać w lesie? BYĆ MOŻE.

Rodzima mitologia przeżywa obecnie swoisty renesans (widać to chociażby to liczbie nowych wydawnictw poruszających tę tematykę), a Nawia świetnie wpisuje się w ten trend. Jeśli chcielibyście poznać bliżej wiarę i obyczaje dawnych Słowian (na przykład po to, żeby zamiast dyni wystawić w tym roku przed dom kraboszkę), lub jeśli już nieźle się w nich orientujecie, i jesteście fanami Autorek/ów zamieszczonych w antologii opowiadań – zapraszam do księgarń! Premiera za pasem, w sam raz by zdążyć na dziady.

 

Antologia: Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony
Wydawnictwo Uroboros
Premiera: 27 października 2021.


* Tak, wiem, że to opowiadanie ma inny tytuł. Przysięgam również, że zapamiętałam go inaczej: a Autorka potwierdza, że... wersja, którą tu widzicie, to tytuł ROBOCZY. Weles palce w tym maczał, nie ma innej możliwości...

Dziękuję Wydawnictwu za egzemplarz recenzencki. Darz bór!

No comments:

Post a Comment