Sunday 9 August 2020

Marta Kisiel – „Małe Licho i lato z diabłem”, czyli wakacje z obcymi

Drodzy Państwo – Ałtorka Kisiel „wzięła i znów to zrobiła”.

Trzecia część przygód Bożydara Antoniego Jekiełłka zaczyna się do focha: u progu wakacyjnej mañany Licho stanowczo stwierdza, że życzy sobie zauczestniczyć w przygodzie. I całkiem słusznie – pamiętajmy, że Bożek ma już „na koncie” wyprawy w zaświaty oraz do przednadpiekla (i okolic), w których Licho nie mogło mu towarzyszyć – czas więc byłby najwyższy zabrać anioła na przygodę! Ale skąd wziąć takową, kiedy w perspektywie ma się wyłącznie wakacyjną błogość o smaku truskawek i czereśni?... Na szczęście dorośli podejmują dramatyczną decyzję o rozpoczęciu Wielkiego Remontu (współczuję gorąco), i wysyłają duet chłopięco-anielski pod skrzydła cioci Ody, oraz niezawodnego czorta stróża z tyłoprzodozgryzem. I wszystko mogłoby być absolutnie wspaniałe – Licho i Bazyl! Licho! I!! Bazyl!!! – ale dość szybko okazuje się, że na drodze do sielanki, sielskości, i nieuchronnego przejedzenia racuchami staje nagle Wielki Wróg, z pozoru niewyględny, a jednak: wybitnie trudny do pokonania…

Jest bowiem trzecie „Małe Licho” opowieścią z morałem i przesłaniem, acz bez ciężkostrawnego dydaktycznego smrodku; kto zechce zatrzymać się na warstwie czysto rozrywkowej, na pewno się nie zawiedzie, i przeżyje szereg wzruszeń i uniesień, chociażby przy scenie pierwszego spotkania Licha z Bazylem: nikogo nie powinien dziwić fakt, że nasz ulubiony anioł podszedł do tematu bardzo poważnie, i odpowiednio się do tematu przygotował (pisząca te słowa uważa, że nie sposób nie polubić istoty, która przybywa w nasze progi z tak hojnymi darami), a reakcja Bazyla jest adekwatna do sytuacji.

Na co więc może liczyć osoba czytająca trzecią część opowieści o Bożku i Lichu, z przemile widzianym udziałem Bazyla, Ody et consortes? Och, z całą pewnością na dynamiczne zwroty akcji, na wyzwania, z którymi dziesięcioipółletni chłopcy nie muszą sobie poradzić (ale chyba jednak chcą); na kontrowersyjne acz odważne opinie o powieściach przygodowych, na quizy na tematy mitologiczne, na Ossę w trybie matki-kwoki, oraz na cytat z pewnej popularnej franczyzy, który nabiera CZTERECH dodatkowych wymiarów w interpretacji Bazyla. (Umarłam, i nadal nie żyję.)

A tak się maluje światło, kiedy jest się Pauliną Wyrt, ilustratorką ekstraordynaryjną.

I to, w zasadzie, już by sprzedawało tę książkę starym i nowym czytelnikom, i czyniło z niej wybitnie przyjemną lekturę (po)wakacyjną: ale dochodzi tu do głosu jeszcze jeden aspekt, całkiem niechcący wpasowujący się w dyskurs społeczno-polityczny zapoczątkowany w tym kraju 7 sierpnia 2020.

Oto dwa cytaty, zupełnie bez kontekstu. Po pierwsze:

Ludzie, mój drogi Bożku, mają tę cudowną właściwość, że zawsze widzą wyłącznie to, co chcą. Zdziwiłbyś się, jak wiele potrafi im umknąć przy zaledwie  odrobinie wysiłku.

I po drugie:

Ani ciebie nikt nie zmieni nawet najzłośliwszymi słowami, ani ty nie zmienisz nikogo, powtarzając „wcale że nie” coraz głośniej i głośniej. Trzeba czegoś więcej, dużo więcej. Trzeba żywego przykładu, czynów. Możesz mi wierzyć, Bożku, ludzie nie zmieniają się tylko dlatego, że ktoś na nich nakrzyczał.

Okładka wpasowała się w krajobraz jak fabuła w bieżący dyskurs społeczny, i to jest piękne.

Nie jest tu istotne, o czym lub o kim mówimy: istotna jest absolutna uniwersalność obu tych stwierdzeń. W prostej i zwięzłej formie Bożek dowiaduje się czegoś, co powinno być jasne i zrozumiałe zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych: wielokrotnie stajemy w życiu przed koniecznością skonfrontowania naszych poglądów z kimś, kto myśli, mówi, i czuje inaczej, niż my. Prawdziwą dojrzałość osiąga się w momencie wyjścia poza własne JA, i spojrzenia na coś (lub kogoś), co postrzegamy jako obce i wrogie – z zewnętrznej perspektywy, w sposób, który umożliwia nam poznanie wszystkich punktów widzenia. Nie jest to łatwe – wszyscy chcielibyśmy, żeby słowo „kompromis” oznaczało czyjeś przychylenie się do naszej opinii, niekoniecznie vice versa – ale czytelnik, wraz z Bożkiem, przekonuje się, że opuszczenie naszej strefy komfortu może mieć zaskakująco pozytywne skutki.

Nie musimy przecież od razu lubić wszystkich. Wystarczy, że ich szanujemy – nawet, a może ZWŁASZCZA, jeśli mają inne poglądy niż my.

I za tę myśl bardzo Ałtorce dziękuję. A P.T. Czytelnikom polecam zaznaczenie 2 września w kalendarzu najbardziej brokatowym kolorem, jaki macie pod ręką – w tym roku wakacje zostają oficjalnie przedłużone. Przynajmniej dopóki nie skończycie czytać „Małego Licha i lata z diabłem”… no, powiedzmy, trzeci raz.

Przemiłej lektury, alleluja!

 

Marta Kisiel: „Małe Licho i lato z diabłem”
Wydawnictwo Wilga
premiera: 2 września 2020

 

Dziękuję Wydawnictwu za egzemplarz recenzencki – nie mógł dotrzeć do mnie w lepszym momencie.

No comments:

Post a Comment