Ciężko się pisze o czymś tak literacko wyeksploatowanym, jak Święta, nie popadając przy tym w schematy. Wiemy, jak jest: pierwsza gwiazdka, Mikołaj, prezenty, słodycz wylewająca się z każdego kąta wraz z kolędami rodzimymi i obcymi, pewnie jakieś wyznania, spotkania i powroty, okraszone odrobiną dziegciu w postaci choroby i/lub śmierci jednego z bohaterów – a na to wszystko sypie śnieg, biały a puszysty. Zęby cierpną od słodyczy.
Na szczęście, można inaczej – co dobitnie udowadnia ukazująca
się właśnie nakładem Wydawnictwa W.A.B. antologia Wigilijne opowieści. Po
pierwsze, wszystko zawarte w niej opowiadania wiąże dodatkowy motyw przewodni:
jedzenie okołoświąteczne. Zajadają się nim bohaterowie, a i czytelnicy mogą
popróbować przygotowania opisywanych potraw na podstawie podanych przez Autorów
przepisów. Doszłyśmy do wniosku, że można nimi spokojnie opędzić całą kolację
wigilijną, a nowe inspiracje kulinarne w tym okresie są WYBITNIE mile widziane…
Osobiście uważam, że na Święta powinno się jeść marcepan. I to w zasadzie wystarczy. |
Chwileczkę. DoszŁYŚMY? Ano, tak, P.T. Czytelnicy: po raz pierwszy wciągnęłam w proces pisania recenzji moją mamę, z zasady nie partycypującą w tej działalności – przeczytałyśmy Wigilijne opowieści obie, i porównałyśmy notatki: zaskakujące zbieżne w treści.
Od początku zatem: Wigilijne opowieści to dwanaście
opowiadań dwanaściorga Autorów, związane wspólnym motywem jedzenia oraz
dojmującym wrażeniem gorzko-słodkości: Święta, których obraz otrzymuje
tutaj czytelnik, dalekie są od ulepkowej słodyczy normalnie kojarzącej się z
literaturą okołoświąteczną. Znajdziemy tutaj cięty dowcip (pani Mileno W., ja
nawet nie jadam śledzi, ale ten tekst jest genialny!), miniaturki kryminalne, pouczające
(acz nie zaciągające dydaktycznym smrodkiem) opowieści o pochodzeniu świątecznych
zwyczajów i tradycji, i przede wszystkim – mocno niestandardowe rodziny,
spędzające ten czas w mocno niestandardowy sposób.
Jak to zwykle bywa w przypadku antologii, pewne próby
prozatorskie wypadają nieco lepiej, niż inne. Przewodni motyw jedzenia działa
skutecznie, jeśli opisywana potrawa gra w opowiadaniu rolę drugoplanową,
incydentalną – ale rozpoznawaną; mniej przyciągają uwagę teksty, w których
wychodzi na pierwszy plan lub staje się pretekstem do opowiedzenia całej
historii (Tajemnica na słodko Agnieszki Lis – skądinąd, uroczy sposób
udokumentowania przez Autorkę Jej rodzinnej tradycji). Nie wszędzie sprawdzają
się również ograniczenia narzucane przez krótką formę: akcja rozkręca się
powoli, a potem nagle i niespodziewanie przyspiesza, szczególnie w przypadku
opowiadań kryminalnych (Sekretny składnik Alka Rogozińskiego, Cytrusy
i migdały Małgorzaty Oliwii Sobczak – nawiasem mówiąc, jeśli ten tytuł to
nawiązanie do Rodzynków i migdałów, to ja to kupuję!).
Święta w większości domów rzadko przypominają obrazki z
reklam i gazetek sklepowych: w domownikach narastają kumulowane od miesięcy
emocje, doprowadzając do spektakularnych wybuchów w najmniej spodziewanych momentach.
Wigilijne opowieści wiernie oddają tę atmosferę – jako się rzekło, są w
większości „gorzko-słodkie”, i to jest wielką ich zaletą: najlepiej czyta się
te teksty w antologii, w których pracujemy na silnym konflikcie (Wśród
nocnej ciszy Karoliny Głogowskiej), emocjach (Ostatnia gwiazdka
Tomasza Betchera) lub humorze (Śledzie ze słoika Mileny Wójtowicz).
Kot Mysz prezentuje akurat typową świąteczną, w-zębach-zgrzytającą słodycz. Co też ma swój urok. |
W opisie dla recenzentów Wydawnictwo kusiło „nietypowością” świątecznych tekstów, i założenie to spełniono w całej rozciągłości: nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek czytała opowiadanie o samoświadomym systemie rozdziału przesyłek kurierskich (Paczkomat Jagny Kaczanowskiej – ech, chciałoby się poczytać więcej o losach tych bohaterów…), rybie na torowisku tramwajowym (Karp się pani ożywił Jacka Galińskiego), albo śledziach z cebulą użytych w charakterze broni zaczepno-obronnej (Śledzie w słoiku).
Duży plus należy postawić także przy tych opowiadaniach, w
których pojawiają się bohaterowie znani już czytelnikom: o ile o panią Zofię z
powieści Jacka Galińskiego byłam absolutnie spokojna, o tyle zastanawiałam się
mocno – mówiąc oględnie – nad sensem wprowadzania do świątecznych opowiadań bohaterki
cyklu o szamance od umarlaków Martyny Raduchowskiej, czy diabła z „piekielnej”
trylogii Katarzyny Bereniki Miszczuk. Nie z mojego powodu, nie (moja miłość do uprawnianych
przez obie Autorki gatunków jest powszechnie znana): ale ze względu na drugą recenzentkę
antologii, moją prywatną matkę, którą cechuje… chłodne… nastawienie do fantasy,
SF i horroru.
Co się okazało? Ida i Azazel WYGRALI tę antologię. Formuła,
na której zbudowane są opowiadania Wszelki duch Martyny Raduchowskiej
oraz Gdzie Mikołaj nie może… Katarzyny Bereniki Miszczuk, przypadła do
gustu osobie, która zazwyczaj mocno kręci nosem na wszelkie przejawy
Niesamowitości w literaturze (a zarazem zaczytuje się w historiach szczęśliwych
miłości, więc…?). Niskie ukłony kieruję do Martyny Raduchowskiej za pouczające
instrukcje w dziedzinie postępowania z duchami w okresie świątecznym, oraz do
Katarzyny Bereniki Miszczuk za przypomnienie mi, że pewne miasto nazywa się
MIRA, nie Mitra. Codziennie uczymy się czegoś nowego, i zaskakujemy
niebanalnymi rozwiązaniami.
Reasumując: w Wigilijnych opowieściach znajdzie się
coś przyjemnego i dla osób poszukujących tradycyjnych, sercogrzejących obrazów
Świąt, jak i zupełnie nowych standardów i tradycji okołoświątecznych. Osobiście
od kilku lat identyfikuję się mocno z jedną z bohaterek, i mój stosunek do „tych
dni” w grudniu można opisać następująco: [Chcę,] żeby mnie wszyscy zostawili
w spokoju. Żebym mogła się na jeden dzień schować pod poduszkę i nie musiała
być dzielna, pracowita, grzeczna i uprzejma, żeby nikt ode mnie nie oczekiwał,
że będę dobrą córką i siostrą, tylko dlatego, że są te cholerne święta, bo one
w ogóle nie są wesołe!...
I tego, poniekąd, życzę Wam, P.T. Czytelnicy, do spółki z Autorami Wigilijnych opowieści: żebyście mogli spędzać Święta PO
WASZEMU, tak tradycyjnie czy niesztampowo, jak tylko macie ochotę. Żeby nikt
Wam nie mówił, jak macie się w tym czasie czuć, jak – ani co – świętować, ani
jak szeroko się uśmiechać. Bo czasami nie ma powodów do śmiechu, i to również
jest dobre.
Mamy jeszcze miesiąc z hakiem. Zaczerpnijmy inspirację z
literatury, i zastanówmy się, co zrobić, żeby nadchodzące Święta były naprawdę
NASZE. (Jedna uwaga: może nie zaczynajmy od razu od trupa w windzie…)
Z przedświątecznym pozdrowieniem, kreślę się zamaszyście,
Klonowa Wróżka
Ps. Last Christmas zostało wspomniane w antologii
dwukrotnie, a teraz Wy również słyszycie je w głowie. Nie ma za co.
Wigilijne opowieści. Antologia opowiadań
Autorzy: Tomasz Betcher, Jacek Galiński, Karolina Głogowska,
Jagna Kaczanowska, Agnieszka Litorowicz-Siegert, Agnieszka Lis, Magdalena Majcher,
Katarzyna Berenika Miszczuk, Martyna Raduchowska, Alek Rogoziński, Małgorzata Oliwia
Sobczak, Milena Wójtowicz
Wydawnictwo W.A.B.
premiera: 12 listopada 2020
Książka objęta patronatem serwisu LubimyCzytać.
Przy pisaniu towarzyszyła mi świąteczna playlista Spotify
(na którą było jednak zdecydowanie ZA WCZEŚNIE) i czarna kawa.
Dziękuję Wydawnictwu za egzemplarz przedpremierowy!
No comments:
Post a Comment