O istnieniu “biografii Geralta z Rivii” pióra Adama Flammy (Autor jest groznawcą, doktorem Uniwersytetu Wrocławskiego i specjalistą z dziedziny personologii w grach video; uprzednio publikował już w pracy zbiorowej pt. Wiedźmin - bohater masowej wyobraźni) dowiedziałam się tuż przed jej premierą. Niezwłocznie złożyłam zamówienie w popularnej księgarni internetowej, i już po kilku dniach zachłysnęłam się przepiękną szatą graficzną tudzież mnogością zdobiących książkę zdjęć. A potem, cóż… Zaczęłam czytać. (I z góry P.T. Czytelników przepraszam, ale styl Autora rzuca mi się na klawiaturę).
Wiedźmin. Historia fenomenu to swoisty katalog wcieleń Geralta z Rivii. Na pięciuset i dwóch stronach Autor przedstawia nam “genezę powstania” (jak mawiała moja polonistka w liceum) Sagi AS-a i jej tłumaczeń na obce narzecza, wiedźmińskich komiksów, Filmiszcza i Szczerbialu, audiobooków (w tym miejscu uczcijmy minutą ciszy pamięć Fonopolis…), gier komputerowych (tym poświęcono 154 strony), wystawy, jaka odbyła się kilka lat temu w muzeum w Gdańsku, musicalu oraz serialu produkcji Netfliksa. Każdą sekcję tematyczną okrasza wywiad - między innymi z AS-em, Bogusławem Polchem, Jackiem Rozenkiem, muzykami Percivala, Tomaszem Bagińskim, et consortes - liczne anegdoty, ciekawostki i zdjęcia. Całość powstała niewątpliwie w wyniku wielu godzin pracy badawczej i żmudnego przeglądania źródeł (vide: Gandalf w Minas Tirith); widać również, że Autor jest wielkim entuzjastą tematu… a mimo tego lektura Wiedźmina… pozostawiła mnie nieco smutną.
Biorąc pod uwagę wykształcenie Autora, nie powinno nas - czytelników - dziwić skupianie się na growym (kursywa, bo jest to dla mnie nowy przymiotnik) wcieleniu wiedźmina; alas, jako posiadaczka dychawicznego laptopa i kompletne beztalencie w kierunku jakichkolwiek rozgrywek wirtualnych (swoją przygodę z takowymi zakończyłam na pierwszej “Cywilizacji”), nierzadko czułam się zagubiona wśród żargonu dotyczącego opracowywania historii Geralta pod auspicjami CD Projekt. A poniekąd pracuję przy lokalizacji gier… Przydałoby mi się w tej części książki nieco więcej objaśnień, choćby i w formie przypisów.
Co zaś się owych tyczy - niechby były spójnie w formie, to jest: gdy dotyczą książek, nie muszą koniecznie zawierać informacji o stronie, z której pochodzi cytat, choć byłoby to pomocne - ale nie bardzo rozumiem, czemu tylko około połowa przypisów odsyłających do źródeł internetowych zawiera daty dostępu? Byłabym również niezmiernie wdzięczna za podawanie tytułów filmików z YT; byłabym, owszem, ciekawa posłuchać, co też kolega Garnek (pozdrowienia, Artur!) powiedział o Triss Merigold, ale tego GIGANTYCZNEGO adresu nie zamierzam wpisywać z palca w przeglądarkę. Leniwam, i co poradzisz?
Zastanawia mnie również, czy Wydawnictwo Dolnośląskie, wydając - z wielką dbałością o szatę graficzną - książkę młodego naukowca z UWr, poskąpiło funduszy na opłacenie jakiegoś Nazgula Ortografii i, przede wszystkim, interpunkcji? Aż smutno się miejscami robiło na widok zbitek w rodzaju “ten uniwersum”, czy też zdań w rodzaju: “...ponownie twórcy zdecydowali się na interesujący zabieg, który ma za pomocą suspensu zaskoczyć czytelnika, przez długi czas niemającego jednoznacznej wskazówki, kto w całej historii jest tym złym” (s. 158, zachowałam pisownię oryginału).
Albo, z sąsiedniej strony: “Każdy album [komiksu] stanowił odrębną historię, co dość mocno nawiązywało do struktury opowiadań Sapkowskiego, oraz… zadań w grach. Nie dla wszystkich czytelników było to zrozumiałe. Nie wpłynęło to jednak na odbiór”.
TL;DR - czepiam się, moiściewy, ponieważ Wiedźmin.Historia fenomenu nie wykorzystał w pełni okazji do stania się rzetelnym kompendium wiedzy o Wiedźminladzie i peryferiach: a szkoda, bo potencjał po temu był, i w gruncie rzeczy: niewiele zabrakło... Życzyłabym sobie zatem wydania drugiego, poprawionego i rozszerzonego - w którym pojawi się głos ludzki wydany przez choćby jednego, szeregowego członka fandomu - i w którym AS nie będzie nazywany “Sapkiem” (do dziś pamiętam, jak dostało mi się za to po uszach).
Czy polecam zatem tę biografię wiedźmina? A juści. Choć z przysłowiową łyż(ecz)ką dziegciu...
Wasza Maple,
Rębacz z Crinfrid
Ps. Czy wiedzieliście, że Google Docs poprawia żeńskie formy czasowników na męskie?...
Ps.2. Jeszcze jeden cytat (niejako w temacie poprzedniego post scriptum), który zrobił mi krzywdę: "Zakładano nawet możliwość grania [w pierwszą część gry]… wiedźminką. Jednak (na szczęście!) zdecydowano się na bohatera wymyślonego przez Andrzeja Sapkowskiego." (s. 254)
Ps.3. Zatęskniłam za Błaznami.
No comments:
Post a Comment