Saturday, 12 October 2019

Zamknięci w Wieży Pieśni. Martyna Raduchowska - "Fałszywy Pieśniarz"

Szamanka od umarlaków, zwłaszcza taka, która już raz przeszła przez piekło, o włos uniknęła niebytu i otarła się o śmierć, nie potrzebuje od nikogo pozwolenia. Na cokolwiek. Ani na to, żeby po swojemu przeżyć życie, o które tak zaciekle walczyła, ani by wykonywać swoje obowiązki wedle własnego uznania. Tylko ona jedna wie, jak je należy wykonać. Nikt jej w tym nie wyręczy. I nikt nie powinien. Bo mimo tej wyrwy w sercu, którą zostawiła po sobie dwójka skończonych głupców, zbyt zapatrzonych w siebie, by dostrzec własne dziecko, Idzie niczego nie brakuje. Taka, jaka jest, wystarczy w zupełności. A komu nie wystarczy, niech idzie do diabła. Zrozumiano?


W trzeciej powieści Martyny Raduchowskiej o szamance od umarlaków, Ida Brzezińska stara się na nowo zdefiniować zakres swojej pracy - swojego powołania? - co do słuszności której nie jest stuprocentowo przekonana, a poza tym: doprowadzić do szczęśliwego końca sprawę Demona Luster, oraz rozwiązać zagadkę tożsamości mężczyzny, którego grób znaleziono w ogrodzie Kusiciela-Karewicza. Przy tej okazji wszystko, co tylko może pójść nie tak, IDZIE (ha!) wybitnie nie tak, trup ściele się gęsto, a Tekla skrywa mroczne sekrety. I wyjątkowo nie jest to (wyłącznie) wina Idowego Pecha.

Fałszywy Pieśniarz jest zdecydowanie najmroczniejszą odsłoną opowieści o zmaganiach Idy z "zawodem" szamanki od umarlaków. Oprócz złożonej zagadki kryminalnej, którą próbuje rozwiązać zespół WON-u, główną oś książki stanowi próba odpowiedzi na pytanie, co by się stało, gdyby niegdysiejsze życzenie Idy spełniło się, i szamanka została uwolniona od swego daru. Bez wgłębiania się w fabułę - nie chcę Wam odbierać przyjemności z poznawania kolejnych przygód Idy - powiem tylko tyle: rację miał ten, kto powiedział, żebyśmy uważali na to, czego sobie życzymy, bo jeszcze może się to spełnić...

A skoro już mowa o spełnianiu się czegokolwiek: chcieliście kiedyś, żeby spełnił się jakiś Wasz sen? Pewnie tak - ja, na przykład, przyznaję się bez bicia do takich marzeń. Problem w tym, że koszmar to też rodzaj snu...

Nastrój w książkach Martyny Raduchowskiej ewoluuje podobnie do stylu okładek. Fałszywy Pieśniarz jest o wiele mroczniejszy, straszniejszy i pełen suspensu od poprzednich części cyklu - bynajmniej nie wpływa to jednak negatywnie na płynność czytania tudzież wartkość fabuły. Każdy rozdział przynosi nowe informacje, zwroty akcji oraz pogłębienie wiedzy czytelnika w zakresie wiedzy tajemnej funkcjonującej w opisywanej przez Autorkę rzeczywistości. Dostajemy zatem nową porcję legend, bajęd i klechd (po angielsku nazywa się to ładnie: lore), które wprowadzają nas jeszcze dalej w mistyczny świat Idy oraz jej współpracowników. Przy okazji rozpracowywania sprawy Kusiciela zaglądamy również do "trzewi" komendy WON-u, i przyglądamy się bliżej pracy czytaczy umysłów, korzystających ze... swoistych myślodsiewni, tym różniących się od podobnych artefaktów z literatury światowej, że... czasami wypełniają je nie wspomnienia, ale pierniczki. Cały sercem popieram ten projekt.

Im dalej w las, tym mroczniej...
Dużym plusem są również powroty zaprzyjaźnionych z czytelnikami bohaterów (Kwiatek!!), jako również nowe postacie - w tym "zwyczajny" policjant, rzucony w sam środek mocno "nadzwyczajnego" śledztwa, oraz dziewczyna, która stanowi niejako odwrotność Idy... choć nie zawsze i nie do końca. Zaintrygowani? Bardzo dobrze, tak właśnie być powinno!

Jeśli miałabym otwierać Kącik im. Gordona Ramsaya (What would I do differently?), to w zasadzie mam Fałszywemu Pieśniarzowi do zarzucenia jedną, jedyną, ale za to bardzo poważną rzecz: rażący niedobór Tekli! Taką Teklę, proszę Czytelników, powinniśmy mieć wszyscy: najlepiej w formie sarkastycznego anioła stróża, która przyglądałby się naszemu postępowaniu i zimno stwierdzał: Niech się natychmiast otrzepie i ogarnie!, ilekroć przyjdzie nam do głowy strzelenie sobie w stopę. A nawet w kolano. Niniejszym proponuję zatem Autorce (nie powiem: domagam się, żeby nie wyjść na przepotwornie roszczeniową zołzę, ALE...) rozważenie pomysłu prequela do przygód Idy, poświęconego młodości kochanej ciotki - im dalej w las, tym więcej wskazuje na to, że z Tekli było swego czasu niezłe ziółko... i świetny materiał na powieść!

(Poza tym wymyśliłyśmy wczoraj, wespół z Młodszą Bliźniaczką, idealny merch - wyszywane makatki w stylu Judi Dench, z napisem: "Niech nie będzie głupia". 10/10 osób poleca, i wiesza nad łóżkiem.)

Podsumowując: Fałszywy Pieśniarz świetnie wpasowuje się w klimat serii o szamance od umarlaków, a także klimat ten podtrzymuje i pogłębia. Jeśli jesteście fanami przygód Idy Brzezińskiej, zdecydowanie polecam Wam najnowszą powieść Martyny Raduchowskiej - a co więcej, nieśmiało sugeruję również powtórkę poprzednich tomów... W tym miejscu ważna uwaga: przygotowując się do lektury Pieśniarza, wróciłam również do opowiadania Autorki z antologii Harda Horda - ośmielam się jednak stwierdzić, że (jeśli jeszcze go nie czytaliście, lub planujecie sobie przypomnieć) naprawdę warto jest NAJPIERW przeczytać Fałszywego Pieśniarza, a dopiero potem Bezduch. W ten sposób utrzymacie wysoki poziom suspensu, a potem wszystko się Wam ładnie poukłada, o.

Premiera książki przypada na 30. października - zaplanujcie sobie już halloweenowy/samhainowy wieczór w towarzystwie Idy et consortes... i nie zapomnijcie o solidnym zapasie wina, herbatki z melisy, oraz żelków. Przydadzą się...

Martyna Raduchowska - Fałszywy Pieśniarz
Wydawnictwo Uroboros
premiera: 30 października 2019

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu za oddanie "Pieśniarza" w moje drżące z emocji ręce!

No comments:

Post a Comment