Poranek miał kolor bólu głowy, napisała Krystyna Chodorowska - i miliony czytelników westchnęły ze zrozumieniem.
Nominowany do Zajdla za rok 2018 Triskel. Gwardia nie jest po prostu oczywistym i prostolinijnym nawiązaniem do historii, kultury i tradycji Irlandii (choć pije się w nim piwo i nadużywa spółgłosek w nazwach własnych). Nie jest to również jednoznaczna opowieść o Niezwykłej Młodzieży, która wykorzystuje swoje Fantastyczne Zdolności do Walki Ze Złem i Czynienia Dobra. Zaczynamy od morderstwa na zlecenie - oto w jaki sposób obywatele Sidheanii, państwa o bogatej tradycji i kulturze, walczą o sprawiedliwość pod butem uciskającego obywateli Imperium - oglądanego oczyma rewolucjonisty (i cyngla) Duncana: a potem przenosimy się z miejsca zbrodni w zupełnie inny fragment opisywanego świata, do Scyld City - aby poczekać tam na kolejne rozkazy... oraz odnaleźć Sinead, przyjaciółkę Duncana z czasów szkolnych, obecnie studiującą na prestiżowej uczelni z dala od politycznych machinacji i napięć społecznych Starego Kraju. Zmiana scenografii nie oznacza jednak, że pozbywamy się problemów: Scyld City korzysta bowiem z pomocy Gwardii - grupy obdarzonych niezwykłymi zdolnościami młodych ludzi - aby utrzymać porządek w mieście, powstrzymać ataki ze strony Niepożądanych Elementów, oraz zapewnić obywateli, że wszystko przebiega zgodnie z planem. Podobno. Prawie na pewno. Zdecydowanie tak.
Trzon Gwardii tworzą Burza, Kret, oraz Mayday - alter ego Sinead, przybyłej z Sidheanii przyjaciółki Duncana. Każde z tej trójki dysponuje zupełnie innym zestawem mocy, pochodzi z innego kręgu etnicznego i kulturowego, i zmaga się z własnymi demonami (wewnętrznymi i zewnętrznymi). Nie mają nad sobą żadnego mitycznego Profesora Xaviera - a mimo to automatycznie narzuciło mi się skojarzenie z moją ulubioną grupą superbohaterów (SPOILER: mam wrażenie, że Mayday może się w przyszłości okazać być jakąś wersją Jean Grey dla Nowej Mocy, podobnej lub nie podobnej do Feniks...), szczególnie kiedy pod opiekę Gwardii trafiła czwórka "młodocianych przestępców", również obdarzonych szczególnymi zdolnościami, lecz wykorzystujących je do zupełnie innych celów. Trzon akcji książki stanowi bowiem poszukiwanie równowagi pomiędzy wykorzystywaniem własnych mocy i kontrolowaniem ich - wsparte pytaniem o to, jak daleko można się posunąć w kompromisie wobec własnych ideałów, mając na celu i uwadze Większe Dobro i Mniejsze Zło.
Wracamy tutaj do nawiązań irlandzkich: spróbujcie sobie wyobrazić ichniejszych bojowników o wolność i niepodległość, którzy ochraniają brytyjskich urzędników (odpowiedzialnych za masakrę miejscowej ludności) przed spodziewanym atakiem terrorystycznym. Czy mogą, albo wręcz: powinni to robić, zamiast po prostu pozwolić mu zginąć i spłacić tym samym część krwawego długu? Mayday znajduje nadspodziewanie dobrą odpowiedź na to pytanie: "Ta śmierć niczego nie załatwi. (...) Nie zapomną nam tego. (...) Znowu będą artykuły w gazetach i komentarze o brudasach, którzy powinni wynosić się do siebie, i wyrzucanie z pracy, szykany i pobicia, i dopiski przy ogłoszeniach, że Sidheańczycy mogą się nie zgłaszać."...Brzmi znajomo? Bardzo. A czy ta wypowiedź dała Duncanowi do myślenia? Ha, tego już Wam nie powiem.
Brzmi poważnie, ale tak chyba powinno być (szczególnie w dzisiejszym świecie): Triskel. Gwardia to więcej, niż "typowe" urban fantasy, smakowicie ubarwione dobrze skonstruowaną rzeczywistością (każde państwo/plemię ma dobrze przemyślaną podbudowę etniczną i kulturową, a nawiązania i puszczanie oka do czytelnika - Athla-An! - znakomicie budują klimat całości) i doprawione solidną porcją walk, tajemnic i niebezpieczeństwa. Owszem, można czytać tę powieść jako historię o młodych bohaterach, próbujących pogodzić życie z supermocami z życiem w akademiku ("Z tego, co mi mówili, ty nie jesteś silna, raczej szybka, a to nie przysparza aż takich problemów. Chyba że chciałabyś się nauczyć, jak można coś robić bardzo wolno. Z tym ci nie pomogę, chyba że chodzi o pisanie pracy."), i sprawiedliwość na poziomie globalnym z własnym bólem.
W większej skali rzeczy - Triskel. Gwardia jest natomiast historią o tym, jak być przyzwoitym człowiekiem, i nie stracić przy tym własnej indywidualności oraz szacunku dla samego siebie. Proste? A, gdzie tam. Zapytajcie Mayday...
Zastrzeżenia? Jedno. Tytułowy triskel pojawia się dopiero przy końcu książki (czy ja tu widzę Boudiccę?!), i otwiera drzwi do zupełnie nowej historii - i gdzie, ja się pytam, jest kolejny tom?? Uprzejmie proszę o odpowiedź...
Niniejszym kończę recenzowanie Zajdlowskiej Triady Uroborosa: o Spektrum i Toń możecie przeczytać w dawniejszych notkach - i zadziwić się, jak różne są to książki - i jak bardzo zasługiwały na nominację.
A ja się cieszę, że nie pojadę na Polcon, i nie wezmę na siebie odpowiedzialności zagłosowania na jedną kosztem dwóch pozostałych, o. Zdejmijcie ze mnie ten ciężar, dobrzy ludzie z fandomu. A przede wszystkim: przeczytajcie wszystkie trzy pozycje (i inne też, jeśli zdążycie), bo to po prostu dobra literatura, i szkoda byłoby je przegapić. Rzekłam!
Krystyna Chodorowska: Triskel. Gwardia
Wydawnictwo Uroboros
premiera: 2018
Nominowany do Zajdla za rok 2018 Triskel. Gwardia nie jest po prostu oczywistym i prostolinijnym nawiązaniem do historii, kultury i tradycji Irlandii (choć pije się w nim piwo i nadużywa spółgłosek w nazwach własnych). Nie jest to również jednoznaczna opowieść o Niezwykłej Młodzieży, która wykorzystuje swoje Fantastyczne Zdolności do Walki Ze Złem i Czynienia Dobra. Zaczynamy od morderstwa na zlecenie - oto w jaki sposób obywatele Sidheanii, państwa o bogatej tradycji i kulturze, walczą o sprawiedliwość pod butem uciskającego obywateli Imperium - oglądanego oczyma rewolucjonisty (i cyngla) Duncana: a potem przenosimy się z miejsca zbrodni w zupełnie inny fragment opisywanego świata, do Scyld City - aby poczekać tam na kolejne rozkazy... oraz odnaleźć Sinead, przyjaciółkę Duncana z czasów szkolnych, obecnie studiującą na prestiżowej uczelni z dala od politycznych machinacji i napięć społecznych Starego Kraju. Zmiana scenografii nie oznacza jednak, że pozbywamy się problemów: Scyld City korzysta bowiem z pomocy Gwardii - grupy obdarzonych niezwykłymi zdolnościami młodych ludzi - aby utrzymać porządek w mieście, powstrzymać ataki ze strony Niepożądanych Elementów, oraz zapewnić obywateli, że wszystko przebiega zgodnie z planem. Podobno. Prawie na pewno. Zdecydowanie tak.
Trzon Gwardii tworzą Burza, Kret, oraz Mayday - alter ego Sinead, przybyłej z Sidheanii przyjaciółki Duncana. Każde z tej trójki dysponuje zupełnie innym zestawem mocy, pochodzi z innego kręgu etnicznego i kulturowego, i zmaga się z własnymi demonami (wewnętrznymi i zewnętrznymi). Nie mają nad sobą żadnego mitycznego Profesora Xaviera - a mimo to automatycznie narzuciło mi się skojarzenie z moją ulubioną grupą superbohaterów (SPOILER: mam wrażenie, że Mayday może się w przyszłości okazać być jakąś wersją Jean Grey dla Nowej Mocy, podobnej lub nie podobnej do Feniks...), szczególnie kiedy pod opiekę Gwardii trafiła czwórka "młodocianych przestępców", również obdarzonych szczególnymi zdolnościami, lecz wykorzystujących je do zupełnie innych celów. Trzon akcji książki stanowi bowiem poszukiwanie równowagi pomiędzy wykorzystywaniem własnych mocy i kontrolowaniem ich - wsparte pytaniem o to, jak daleko można się posunąć w kompromisie wobec własnych ideałów, mając na celu i uwadze Większe Dobro i Mniejsze Zło.
Wracamy tutaj do nawiązań irlandzkich: spróbujcie sobie wyobrazić ichniejszych bojowników o wolność i niepodległość, którzy ochraniają brytyjskich urzędników (odpowiedzialnych za masakrę miejscowej ludności) przed spodziewanym atakiem terrorystycznym. Czy mogą, albo wręcz: powinni to robić, zamiast po prostu pozwolić mu zginąć i spłacić tym samym część krwawego długu? Mayday znajduje nadspodziewanie dobrą odpowiedź na to pytanie: "Ta śmierć niczego nie załatwi. (...) Nie zapomną nam tego. (...) Znowu będą artykuły w gazetach i komentarze o brudasach, którzy powinni wynosić się do siebie, i wyrzucanie z pracy, szykany i pobicia, i dopiski przy ogłoszeniach, że Sidheańczycy mogą się nie zgłaszać."...Brzmi znajomo? Bardzo. A czy ta wypowiedź dała Duncanowi do myślenia? Ha, tego już Wam nie powiem.
Brzmi poważnie, ale tak chyba powinno być (szczególnie w dzisiejszym świecie): Triskel. Gwardia to więcej, niż "typowe" urban fantasy, smakowicie ubarwione dobrze skonstruowaną rzeczywistością (każde państwo/plemię ma dobrze przemyślaną podbudowę etniczną i kulturową, a nawiązania i puszczanie oka do czytelnika - Athla-An! - znakomicie budują klimat całości) i doprawione solidną porcją walk, tajemnic i niebezpieczeństwa. Owszem, można czytać tę powieść jako historię o młodych bohaterach, próbujących pogodzić życie z supermocami z życiem w akademiku ("Z tego, co mi mówili, ty nie jesteś silna, raczej szybka, a to nie przysparza aż takich problemów. Chyba że chciałabyś się nauczyć, jak można coś robić bardzo wolno. Z tym ci nie pomogę, chyba że chodzi o pisanie pracy."), i sprawiedliwość na poziomie globalnym z własnym bólem.
W większej skali rzeczy - Triskel. Gwardia jest natomiast historią o tym, jak być przyzwoitym człowiekiem, i nie stracić przy tym własnej indywidualności oraz szacunku dla samego siebie. Proste? A, gdzie tam. Zapytajcie Mayday...
Zastrzeżenia? Jedno. Tytułowy triskel pojawia się dopiero przy końcu książki (czy ja tu widzę Boudiccę?!), i otwiera drzwi do zupełnie nowej historii - i gdzie, ja się pytam, jest kolejny tom?? Uprzejmie proszę o odpowiedź...
Niniejszym kończę recenzowanie Zajdlowskiej Triady Uroborosa: o Spektrum i Toń możecie przeczytać w dawniejszych notkach - i zadziwić się, jak różne są to książki - i jak bardzo zasługiwały na nominację.
A ja się cieszę, że nie pojadę na Polcon, i nie wezmę na siebie odpowiedzialności zagłosowania na jedną kosztem dwóch pozostałych, o. Zdejmijcie ze mnie ten ciężar, dobrzy ludzie z fandomu. A przede wszystkim: przeczytajcie wszystkie trzy pozycje (i inne też, jeśli zdążycie), bo to po prostu dobra literatura, i szkoda byłoby je przegapić. Rzekłam!
Krystyna Chodorowska: Triskel. Gwardia
Wydawnictwo Uroboros
premiera: 2018
Bardzo dobrze mi się tę powieść czytało, ale początek sugerował, że będzie czymś innym, niż się ostatecznie okazała. Wyszło trochę jak sympatyczna, ale płaska kreskówka superbohaterska. A w zasadzie jej szkic. A szkoda, bo zdecydowanie był tam potencjał na coś więcej. Zarówno Spektrum, jak i Toń oceniam zdecydowanie wyżej(choć z różnych powodów).
ReplyDelete