Monday, 9 September 2019

Maja Lunde i Wielki "Błękit"


Mówisz, że nosimy w sobie potrzebę dbania o naszych potomków. Ale właściwie to troszczymy się wyłącznie o siebie samych. O siebie i swoje dzieci. Co najwyżej jeszcze wnuki. O tych, którzy przyjdą później, zapominamy. Równocześnie jesteśmy w stanie dokonywać zmian, które będą wpływać na setki pokoleń w przyszłości, które zniszczą im wszystko.

Dziś pada deszcz, i padał wczoraj. W powietrzu wisi wilgoć, klei się do skóry. Od kilku dni sypiam w jesiennej piżamie.

Trudno uwierzyć, że jeszcze dwa tygodnie temu nie dało się przeżyć dnia bez włączenia klimatyzacji; że każdy dzień kończył się rozpaczliwym podlewaniem wyschniętego na wiór ogrodu. Może i jest chłodno, wilgotno, i ciągnie od ziemi: ale przynajmniej w końcu, w końcu, spadł deszcz.

Bohaterowie Błękitu Mai Lunde nie mieli tyle szczęścia.

We Francji w roku 2041 deszcz już po prostu nie przychodzi.


Najważniejsza różnica pomiędzy Historią pszczół a Błękitem to właśnie tak zwany timeline: o ile wizja przyszłości, w której wyginęły owady zapylające, oddalona była od nas o mniej-więcej jedno stulecie, o tyle przesuszona, nękania niedoborami wody Europa to miejsce, w którym mam szansę znaleźć się całkiem niedługo.

Niestety.

Bez względu na to, czy wierzymy naukowcom w kwestii zmian klimatycznych, czy też podejrzewamy ich o działanie w ramach wspólnego spisku masonów, wegan i cyklistów: nie ulega wątpliwości, że poziom Wisły w Warszawie spadł tego lata do 45 centrymetrów, a w skali kraju mamy mniej-więcej podobne zasoby wody, co Egipt. Czy w związku z tym przejmujemy się kwestią oszczędzania wody? Zakręcamy kran, kiedy szczotkujemy zęby? Magazynujemy deszczówkę do podlewania kwiatów? Wybieramy (przynajmniej od czasu do czasu) energetyzujący prysznic zamiast relaksującej kąpieli?

Bohaterowie Błękitu zmagają się z bardzo różnymi problemami: Signe, w roku 2017, walczy o zachowanie naturalnego krajobrazu w rodzinnej Norwegii, i przegrywa w starciu z korporacją, która pragnie zakryć rzekę, zatrzymać wodospad, i zbudować elektrownię wodną. Postęp? Być może, ale za jaką cenę? I co ma do tego sprzedaż lodu z lodowców na południe, aby czysto błękitne kostki pływały w drinkach arabskich szejków? David, we Francji, ucieka z pożaru z maleńką córeczką, poszukuje żony i synka, i próbuje przeżyć w obozie dla uchodźców, gdzie każda kropla wody jest racjonowana – a w pobliskim gospodarstwie ktoś porzucił niebieską łódź dalekomorską... Łódź oznacza potencjalną drogę ucieczki na morze, gdzie David mógłby odsalać wodę i nie martwić się o przyszłość – ale kanał, nad którym stoi, już dawno wysechł, i można tylko czekać.

Na deszcz.

Na wodę.

Na wybawienie.

Jak szybko sprawy mogą się potoczyć? Jednego dnia otwierasz oczy na dźwięk budzika, zjadasz śniadanie, idziesz do roboty, kłócisz się, śmiejesz,kochasz, myjesz, martwisz, czy pieniędzy wystarczy do pierwszego. Nie myślisz o wszystkim co cię otacza, tylko o tym, żeby stąd zniknąć. Nawet jeśli słyszysz, że na świecie zachodzą zmiany. Nawet jeśli widzisz to na termometrze. Nie myślisz o tym, aż do dnia, kiedy to już nie budzik zerwie cię rankiem, ale krzyki przerażenia. Płomienie dotarły do twojego mieszkania, do twojego domu, do twojego łóżka, do tych, których kochasz. Pali się u ciebie, ogień pożera twoją pościel, twoja poduszka zaczyna dymić, a tobie nie pozostaje nic innego, jak tylko uciekać.

I czujesz się maleńki w świecie, którym rządzą moce o ile potężniejsze od ciebie.

Ale pamiętaj: tak naprawdę wszystko zależy od Twoich wyborów.

Maja Lunde: Błękit
Wydawnictwo Literackie
Premiera: czerwiec 2018

3 comments:

  1. Czego byśmy nie robili w skali mikro, planetę i tak zabiją rządy, sterowane przez korporacje. A kiedy wybuchnie bunt, będzie już za późno. Cieszę się, że raczej tego nie dożyję i nie zostawię dzieci, które musiałyby się z tym mierzyć.

    ReplyDelete
  2. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    ReplyDelete
  3. Dziękuję za tę rekomendację! Muszę tę powieść przeczytać. Temat ważny i bolesny - skutki zmian klimatycznych dociera do coraz większej liczby mieszkańców naszego wspólnego domu. Niestety, ci, którzy mają tego świadomość, nie są decydentami. Ale musimy dołączyć do tych świadomych, żeby krzyczeć, alarmować - żeby rządy i wielkie korporacje czuły presję "oddolną".

    ReplyDelete