Mówisz, że nosimy w sobie potrzebę dbania o naszych potomków.
Ale właściwie to troszczymy się wyłącznie o siebie samych. O siebie i swoje
dzieci. Co najwyżej jeszcze wnuki. O tych, którzy przyjdą później, zapominamy. Równocześnie
jesteśmy w stanie dokonywać zmian, które będą wpływać na setki pokoleń w
przyszłości, które zniszczą im wszystko.
Dziś pada deszcz, i padał wczoraj. W powietrzu wisi wilgoć, klei
się do skóry. Od kilku dni sypiam w jesiennej piżamie.
Trudno uwierzyć, że jeszcze dwa tygodnie temu nie dało się
przeżyć dnia bez włączenia klimatyzacji; że każdy dzień kończył się
rozpaczliwym podlewaniem wyschniętego na wiór ogrodu. Może i jest chłodno,
wilgotno, i ciągnie od ziemi: ale przynajmniej w końcu, w końcu, spadł deszcz.
Bohaterowie Błękitu Mai Lunde nie mieli tyle
szczęścia.
We Francji w roku 2041 deszcz już po prostu nie przychodzi.
Najważniejsza różnica pomiędzy Historią pszczół a Błękitem
to właśnie tak zwany timeline: o ile wizja przyszłości, w której
wyginęły owady zapylające, oddalona była od nas o mniej-więcej jedno stulecie,
o tyle przesuszona, nękania niedoborami wody Europa to miejsce, w którym mam
szansę znaleźć się całkiem niedługo.
Niestety.
Bez względu na to, czy wierzymy naukowcom w kwestii zmian
klimatycznych, czy też podejrzewamy ich o działanie w ramach wspólnego spisku
masonów, wegan i cyklistów: nie ulega wątpliwości, że poziom Wisły w Warszawie spadł
tego lata do 45 centrymetrów, a w skali kraju mamy mniej-więcej podobne zasoby
wody, co Egipt. Czy w związku z tym przejmujemy się kwestią oszczędzania wody? Zakręcamy
kran, kiedy szczotkujemy zęby? Magazynujemy deszczówkę do podlewania kwiatów? Wybieramy
(przynajmniej od czasu do czasu) energetyzujący prysznic zamiast relaksującej kąpieli?
Bohaterowie Błękitu zmagają się z bardzo różnymi
problemami: Signe, w roku 2017, walczy o zachowanie naturalnego krajobrazu w
rodzinnej Norwegii, i przegrywa w starciu z korporacją, która pragnie zakryć
rzekę, zatrzymać wodospad, i zbudować elektrownię wodną. Postęp? Być może, ale
za jaką cenę? I co ma do tego sprzedaż lodu z lodowców na południe, aby czysto
błękitne kostki pływały w drinkach arabskich szejków? David, we Francji, ucieka
z pożaru z maleńką córeczką, poszukuje żony i synka, i próbuje przeżyć w obozie
dla uchodźców, gdzie każda kropla wody jest racjonowana – a w pobliskim
gospodarstwie ktoś porzucił niebieską łódź dalekomorską... Łódź oznacza
potencjalną drogę ucieczki na morze, gdzie David mógłby odsalać wodę i nie
martwić się o przyszłość – ale kanał, nad którym stoi, już dawno wysechł, i
można tylko czekać.
Na deszcz.
Na wodę.
Na wybawienie.
Jak szybko sprawy mogą się potoczyć? Jednego dnia
otwierasz oczy na dźwięk budzika, zjadasz śniadanie, idziesz do roboty, kłócisz
się, śmiejesz,kochasz, myjesz, martwisz, czy pieniędzy wystarczy do pierwszego.
Nie myślisz o wszystkim co cię otacza, tylko o tym, żeby stąd zniknąć. Nawet jeśli
słyszysz, że na świecie zachodzą zmiany. Nawet jeśli widzisz to na termometrze.
Nie myślisz o tym, aż do dnia, kiedy to już nie budzik zerwie cię rankiem, ale
krzyki przerażenia. Płomienie dotarły do twojego mieszkania, do twojego domu,
do twojego łóżka, do tych, których kochasz. Pali się u ciebie, ogień pożera
twoją pościel, twoja poduszka zaczyna dymić, a tobie nie pozostaje nic innego,
jak tylko uciekać.
I czujesz się maleńki w świecie, którym rządzą moce o ile
potężniejsze od ciebie.
Ale pamiętaj: tak naprawdę wszystko zależy od Twoich
wyborów.
Maja Lunde: Błękit
Wydawnictwo Literackie
Premiera: czerwiec 2018
Czego byśmy nie robili w skali mikro, planetę i tak zabiją rządy, sterowane przez korporacje. A kiedy wybuchnie bunt, będzie już za późno. Cieszę się, że raczej tego nie dożyję i nie zostawię dzieci, które musiałyby się z tym mierzyć.
ReplyDeleteŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
ReplyDeleteDziękuję za tę rekomendację! Muszę tę powieść przeczytać. Temat ważny i bolesny - skutki zmian klimatycznych dociera do coraz większej liczby mieszkańców naszego wspólnego domu. Niestety, ci, którzy mają tego świadomość, nie są decydentami. Ale musimy dołączyć do tych świadomych, żeby krzyczeć, alarmować - żeby rządy i wielkie korporacje czuły presję "oddolną".
ReplyDelete