W zasadzie to muszę powiedzieć od razu: zawarte w najnowszej książce pana Hołowni wynurzenia na temat posiadania przez zwierzęta duszy (lub nie) zainteresowały mnie daleko mniej, niż zaprezentowane przez Autora fakty i liczby związane z (nie)opłacalnością i (nie)naturalnością sposobów produkowania jedzenia w dwudziestym pierwszym wieku. Część tych informacji była mi już znana skądinąd - część dotarła do mnie dopiero teraz - ale płynąca z ich analizy konkluzja jest następująca: powinniśmy świadomie wyrabiać w sobie szacunek dla jedzenia, które spożywamy - szczególnie jeśli pochodzi ono ze źródeł odzwierzęcych - oraz uświadomić sobie, że w dzisiejszych czasach doprawdy nie grozi nam śmierć głodowa - nie ma więc powodów, aby tak łapczywie rzucać się na każdy rodzaj pożywienia. Szczególnie jeżeli znaczna jego część ląduje ostatecznie w koszu na śmieci.
Najbardziej przemówiło do mnie jedno zdanie, z którym niniejszym Was zostawię - nie namawiając do radykalnej zmiany nawyków żywieniowych (Autor również tego nie czyni), ani nie poddając Waszych wyborów w tym zakresie jakiejkolwiek ocenie. Zważcie tylko tę jedną rzecz:
Co szóste zwierzę, które traci życie aby zaspokoić potrzeby masowego przemysłu spożywczego, trafia nie na stół, ale na śmietnik - ponieważ nie potrafimy racjonalnie gospodarować naszymi zasobami.
Najbardziej przemówiło do mnie jedno zdanie, z którym niniejszym Was zostawię - nie namawiając do radykalnej zmiany nawyków żywieniowych (Autor również tego nie czyni), ani nie poddając Waszych wyborów w tym zakresie jakiejkolwiek ocenie. Zważcie tylko tę jedną rzecz:
Co szóste zwierzę, które traci życie aby zaspokoić potrzeby masowego przemysłu spożywczego, trafia nie na stół, ale na śmietnik - ponieważ nie potrafimy racjonalnie gospodarować naszymi zasobami.
No comments:
Post a Comment