Sunday 22 October 2017

Natalia Osińska – Slash, czyli od Defying Gravity do My Shot

Na nazwiska niektórych pisarzy reaguję jak pies Pawłowa. Czasami ma to związek z daleko posuniętym syndromem sztokholmskim (ekhm, Musierowicz, ekhm) – czasami po prostu nie mogę się doczekać obcowania z kolejną książką ich autorstwa.

Tak się zatem złożyło, że w tym jakże niewesołym dla mnie momencie życia ekonomicznego (remont się skończył, strych jest cudowny, a kredyt jakoś nie chce maleć) rzuciłam się na kontynuację wydanego w ubiegłym roku Fanfika jak mój kot na masło. W przeciwieństwie do Myszy, która zawsze obrywa za takie akcje, ja jestem z mojego spontanicznego wyskoku bardzo zadowolona.

Dla tych spośród P.T. Czytelników, którzy nie wiedzą, o co kaman: Natalia Osińska pisze książki dla młodzieży, które mocno odstają (pozytywnie!) od mojej osobistej wizji książek dla młodzieży. Jej bohaterowie są zachwycająco prawdziwi – do tego stopnia, że bardzo często irytują mnie i prowokują do wywracania oczami, ale w ostatecznym rozrachunku nie sposób im nie kibicować. Wyżej wspomniani bohaterowie mieszkają w Poznaniu: ale nie na klimatycznych Jeżycach (czy ja to robię specjalnie? Pewnie tak…), tylko na Grunwaldzie (pozdro, yo, przepędziłam tam większość pierwszego roku). Mają problemy ze szkołą, rodziną, i samymi sobą: a sposób przedstawiania tychże problemów po prostu obezwładnił mnie świeżością i taktownym podejściem do tematu.

Z blurba, który zachęcił mnie w ubiegłym roku do wejścia do dworcowej księgarni i nabyciu Fanfika (mój pociąg już zapowiadali, fyi), nie wynika bowiem – i dobrze – że mamy do czynienia z książką o problemach z identyfikacją płciową.

Może ja się nie znam, Drodzy, ale tego chyba jeszcze nie było w rodzimej literaturze dla nastolatków i YA.

A poza tym: nawiązania do musicali, nawiązania do hiperpoprawności politycznej i umiłowania dla „etykietek” w środowisku tumblrowym (dobrze wiedzieć, że nie tylko mnie to w…yprowadza z równowagi), reagowanie na bieżące wydarzenia społeczne i polityczne (to już Slash), i bardzo płynny, obrazowy język.


I historia o przyjaźni, zaufaniu oraz szukaniu własnej tożsamości, którą powinno się delikatnie podsuwać młodym ludziom borykającym się ze swoją tożsamością w ramach szeroko zakrojonej grupy LGBTQ.

Miałam napisać coś więcej o fabule, ale tego nie zrobię: jeśli słyszeliście już o książkach Natalii Osińskiej, pewnie dopadły Was jakieś bliższe szczegóły, ale jeśli nie – zróbcie sobie tę przyjemność i wkroczcie w tę opowieść bez jakichkolwiek założeń i oczekiwań. Nie musicie wiedzieć, dlaczego progres od zainteresowania Wicked do Hamiltona jest ważnym symptomem rozwoju jednej z postaci. Nie musicie niczego z góry zakładać. Nie powinniście wręcz sugerować się kwaśnymi wypowiedziami na forach internetowych, które dissują Fanfik i Slash jako „chwalone przez kręgi lewicowo-feministyczne, więc pewnie bezwartościowe lub ostro propagandowe”.

Zamiast tego: zastanówcie się, czy nie byłoby dobrze poświęcić kilku godzin na zapoznanie się z obiema pozycjami: to mocny duet, który dobrze jest „łyknąć w pakiecie”. I porozmawiać z kimś, kto być może jest blisko Was, i w podobny sposób woła o pomoc.

Mocno nieskładne to wszystko, wiem. Ważne, że chodzi tu o naprawdę ciekawy kawałek literatury: tak dla osób spod znaku tęczowej, jak i czarnej parasolki.

Dobrego czytania: pogoda nam sprzyja! ;)

4 comments:

  1. W tym trudnym dla mnie momencie, gdy wykluła mi się angina, zachęciłaś mnie do siegnięcia po Fanfik, o którym wcześniej sporo czytałam, ale nie byłam przekonana:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo mi miło, że zachęciłam - ale angina jest ble, pozbądźże się jej co prędzej! Względem Córek Wawelu: message received and understood, milady ;) Zdrowia!

      Delete
  2. Porównanie do Musierowicz jest tu bardzo trafne - Osińska ma tę samą cudną lekkość frazy, co wczesna Musierowicz (wczesna, czyli z okresu takich perełek jak: "- Proszę mnie puścić! - powiedziała oschle, marszcząc brwi. - Dlaczego? - spytał głębokim głosem, który przyprawił Cesię o drżenie. - Bo mi karpie ciekną"). Zaskakująco fajna rzecz (serio, problemy nastolatków nie powinny mnie już wciągać, a tu ot, siurpryza).

    Jedno, czego bym się czepiała, to podejrzana lekkość rozwiązania. Nie spojlując: Tosiek odnajduje siebie i co, i teraz ptaszęta kwilą, świat taki piękny i wszyscy się kochamy? No nie, jednak nie, w końcu nadal do rozwiązania jest nieco problemów - powiedzmy, że technicznych; poza tym heloł, w Polsce?

    Ale ok, gatunek ma swoje prawa, więc czepiam się bez przekonania, tak dla odnotowania tylko. Zwłaszcza, że połknęłam w jeden wieczór i z przyjemnością.

    PS. A o Musierowicz ciekawie pisze Kącki w "Poznaniu".

    ReplyDelete
  3. Wlasnie mi sie przewinely obie czesci u kogos w feedzie albo na FB albo na Goodreads wiec mam na liscie. Dluuugiej liscie. Wzdech.

    ReplyDelete