Sierpień przepływa mi przez palce, i już wiem, że nie
przeczytam w nim wszystkich książek z mojego Projektu Atwood – na pocieszenie
dodam jednak, że a) na początku września wywożę walizkę książek w przyjemnie
ciepłe miejsce, więc pomysł otrzyma prolongatę zamiast zawiasów, oraz b) jedną
z przyczyn zwolnienia tempa czytania „projektowego” są Ścieżki północy Richarda
Flanagana, zdobywcy Bookera 2014 za opowieść o obozach jenieckich w
południowo-wschodniej Azji. Król szczurów
był dla mnie książką formatywną. To chyba wiele wyjaśnia.
Tak więc: w sierpniu, lawirując między książkami
bibliotecznymi i własnymi, dokończyłam zbiór wierszy z dobrych kilku dekad – Eating
Fire – oraz rozsmakowałam się w powieści Zbójecka narzeczona.
Wiersze Atwood to w gruncie rzeczy powieści skondensowane do
kilku (-nastu, -dziesięciu) linijek, celne obserwacje na temat życia, natury,
miłości oraz sprawiedliwości dziejowej – i równości płci. Z góry przepraszam za
koślawość moich naprędce wykonanych tłumaczeń.
Dziewczynka powinna być
zasłoną, białym cieniem, bezkrwawym
jak księżyc na wodzie; nie
agresywnym; powinna
zasłoną, białym cieniem, bezkrwawym
jak księżyc na wodzie; nie
agresywnym; powinna
być cicho i unikać
czerwonych butów, czerwonych pończoch, tańca.
czerwonych butów, czerwonych pończoch, tańca.
Taniec w czerwonych butach cię zabije.
Albo:
Myślę o tej
kobiecie
której nie zabili.
Zamiast tego, zaszyli jej usta
na amen, zamknęli je wokół
otworu rozmiaru słomki,
i odesłali ją na ulice,
niemy symbol.
której nie zabili.
Zamiast tego, zaszyli jej usta
na amen, zamknęli je wokół
otworu rozmiaru słomki,
i odesłali ją na ulice,
niemy symbol.
Nie ma znaczenia,
gdzie
się to stało, ani kiedy, ani czy
z rąk jednej czy drugiej strony;
takie rzeczy dzieją się zawsze,
gdy tylko powstają strony.
się to stało, ani kiedy, ani czy
z rąk jednej czy drugiej strony;
takie rzeczy dzieją się zawsze,
gdy tylko powstają strony.
Albo jeszcze:
Twój język zwisa wokół
twojej szyi,
pętla, ciężki naszyjnik;
każde słowo jest imperium,
każde słowo jest wampirem i matką.
pętla, ciężki naszyjnik;
każde słowo jest imperium,
każde słowo jest wampirem i matką.
I w końcu:
seks to nie
stomatologia
lepkie wypełnianie ubytków i bólów
lepkie wypełnianie ubytków i bólów
Bardzo lubię ten rodzaj poezji – jej płynność, jej
wyrazisty, choć w gruncie rzeczy delikatny język, nabrzmiałe znaczeniem metafory,
celne puenty. Całości zamknięte w ramach sugestywnych historii, zakończone
morałem (czasami) lub gorzkim stwierdzeniem (częściej).
Zbójecka narzeczona zaczyna się natomiast od tego, że pewna
kobieta powraca zza grobu.
I nie, nie jest to historia o zombie.
Zenia ma niebywałe zdolności w kierunku mieszania ludziom w
głowach: swego czasu udało jej się stworzyć trzy różne historie (osobowości,
postaci, problemy) na użytek trzech różnych kobiet – to one są bohaterkami tej opowieści,
Zenia to spiritus movens całej historii
– i odebrać każdej z nich coś bardzo cennego, coś, z czym nigdy nie rozstałyby
się z własnej woli. Jej niespodziewany powrót (a trzeba dodać, że podobno rozstała się ze światem za
pomocą bomby w Bejrucie) dogłębnie wstrząsa dawnymi przyjaciółkami-ofiarami,
które ledwo co zdołały poskładać do przysłowiowej kupy smętne resztki popiołów,
pozostawione przez Zenię przy jej Wielkim Wyjściu.
Nielinearna narracja, wiele „punktów widzenia” i dużo czasu
teraźniejszego – najlepiej smakuje mi taka Atwood, niekoniecznie
pierwszoosobowa, a przecież, mimo wszystko, jednak tak. I jeszcze złożoność ludzkich
historii. I wielowarstwowość opowieści. Niejednoznaczność motywów bohaterów. Mogłabym
to jeść łyżkami.
(…nawet pomimo językowych ekwilibrystyk w wykonaniu
tłumacza. Szanowny Panie! „Pathetic” nie musi koniecznie (a nawet nie powinno…)
być tłumaczone jako „patetyczne”. „Wykręcić ramię paru osobom” to taki idiom,
słyszał Pan kiedyś? I kim w ogóle byli Anglo-Saksoni?...)
Zachęcam Was zatem serdecznie do przeczytania zarówno
wierszy Atwood (najchętniej w oryginale), jak i Zbójeckiej narzeczonej – być może w tłumaczeniu innym niż to z
toruńskiego wydania A.D. 2008. Albowiem warto.
Sama zaś oddalam się w ostępy syjamskiej dżungli. O Flanaganie
też pewnie jeszcze będzie.
Dobrego lata!
Flannagan tłumaczy wszystko:) Mam kilka innych jego powieści i nie umiem zdecydować, którą czytać jako następną.
ReplyDelete