Nadal jestem człowiekiem korporacyjnym. Korporacja od czasu
do czasu dostarcza wszystkim pracownikom wielce pozytywnie przyjmowane skrzynki
owoców i warzyw, a mnie osobiście uhonoruje w przyszłym tygodniu wyróżnieniem w
konkursie foto. Przewiduję dyplom i uścisk dłoni prezesa. Dobre i to.
Wracam z korporacji do domu, jestem zmęczona i obolała,
walczę z neurotycznym kotem i – w miarę możliwości – czytam. Z tego miejsca
serdecznie polecam Wniebowzięte, reportaż Anny
Sulińskiej o pracy LOT-owskich
stewardess za czasów poprzedniego systemu politycznego. Wielce pouczająca
lektura, a przy tym zabawna i zręcznie skonstruowana.
Niejakim rozczarowaniem okazały się w tym miesiącu
przesadnie, IMVHO, zachwalane wiersze Rupi
Kaur, oraz Mitologia nordycka
Gaimana, w której nie znalazłam nic
odkrywczego – z chlubnym wyjątkiem okładki, oraz mantry „Zamknij się, Thorze”. I feel you, Loki.
Tymczasem marzec, z załamaniami pogody za oknem i nastroju wewnątrz ustroju, kończy mi się przy akompaniamencie płyty formacji
Dylan.Pl, podpieranej lekturą książki Duszny
kraj. Lubię melodię tłumaczeń Filipa Łobodzińskiego – a przy okazji: obcuję
z noblistą. No!...
Dobrego, wiosennego kwietnia!
Wzajemnie! Nesbo za to trzyma poziom, daj znać, jeśli jesteś zainteresowana.
ReplyDelete